Łąka niedaleko szkoły

- Właśnie widzę, że o nim nie pomyślałaś - usmiechnąłem się do niej
- Rian, słońce, mówiłem ci, że nie.wiąże się z nikim, dlatego nawet ciebie nie chce mieć na dłuższą metę, jak ty to określasz. Zależy mi jak sama mówisz na seksie bez zobowiązań. A za tydzień to nie wytrzymasz beze mnie godziny lekcyjnej, będziesz wychodzić z lekcji tylko żebym mógł cię zerżnąć - dodałem

— Ale ja to wiem. — powiedziałam szczerze. — Naprawde. Przeciez nie jestem głupia. — zasmialam się.
— Ale.. To jest tak jak ze świadomością ze masz wyliczone dni na to zeby cos stracić. Niby się cieszysz i korzystasz ale mimo to liczysz. — odparlam.
Podciagnelam się wyżej i ucałowałam go w usta.
— Pewnie i tak... Ale w momencie kiedy powiesz ze juz mnie nie chcesz, nie bede ci się narzucac

- Jak chcesz możemy to już teraz zakończyć, byś nie liczyła ile dni zostanie do straty - mruknąłem. Gdy mnie pocałowała chciałem oddać pocałunek, ale za szybko się ode mnie odsunęła, wiec jedynie westchnąłem.
- Rian to szybciej ty zakończysz ten związek niż ja - oparłem

— A chcesz zebym to zakończyła?— zapytałam czujac wyjątkowo nieprzyjemny ścisk w żołądku.
— Związek? — uniosłam brew wiedząc ze nie chodzi o TAKI związek. — Nie zakończę. Nawet jesli stanie się toksyczny.

- Nie, nie chce byś go zakończyła - oparłem szczerze
- Nie wiem jak inaczej mam nazwać to co jest pomiędzy nami - mruknąłem -Co rozumiesz przez słowo toksyczny?

— To dobrze. Bo ja tez nie chce. Ale gdybys powiedział ze tak... Zrobiłabym tak. — powiedziałam.
– Nieważne.... Sa rożne rodzaje tej toksyczności... Nieważne.

- Popatrz na mnie - powiedziałem, a gdy to zrobiła chwyciłem ją za podbródek - Powiedz mi o czym myślałaś - oczekiwałem na jej odpowiedź, patrząc jej w oczy

Uniosłam niechętnie wzrok na Puchona.
— O niczym...— powiedziałam lekko się wahając.
— No nie wiem... Nie przychodzi mi nic do głowy...

Przeciągnąłem ją do pocałunku
- O co ci chodziło z tą toksycznością - spytałem miedzy pocałunkami i zacząłem wpychać swój język do jej ust

Zajęłam się pocałunkiem z chłopakiem. Pozwoliłam mu na pogłębienie pocałunku, kładąc dlon na jego policzku i głaszcząc go lekko.
Nie odpowiedziałam mu. Bo nie.

Odsunąłem się na chwilę, by zapytać
- Dlaczego nie chcesz odpowiedzieć? Nie rozumiem co masz na myśli, mówiąc toksyczny - gdy to powiedziałem znów przyciągnąłem ją do pocałunku. A co jeśli chodzi o toksyczność tego rodzaju jak teraz tyle że zwielokrotnioną?

— Po prostu nie wiem co odpowiedziec...— mruknelam miedzy pocałunkiem. Po co ja się odzywałam...
Oddawałam pocałunek cała sobą chcac smakować jego usta jak najdłużej.

- Prawdę - powiedziałem szybko - Masz powiedzieć prawdę - mruknąłem dalej ją całując. Przyciągnąłem ją do siebie bliżej, aby móc bardziej się zatracić.

W koncu ułożyłam się inaczej i przełożyłam noge przez jego biodro i usiadłam na jego miednicy.
— Jaka prawdę?— zapytałam gładząc jego klatę w trakcie pocałunku.
— Po prostu... Toksyczna....

Zamruczałem jej w usta, gdy zaczęła jeździć dłońmi po mojej klatce
- Nieważne - tym razem to ja mruknąłem, łapiąc ją w tali i oddając gorąco każdy jej pocałunek

Nareszcie.
Uśmiechnelam się w jego usta, przenosząc dłonie poprzez jego obojczyki, na ramiona i ściskając je lekko jak przy masażu.
Wiedziałam ze tak to się skończy..

Przewróciłem nas tak, że to ja nad nią górowałem. Zacząłem schodzić swoimi pocałunkami do jej szyi, zatrzymując się na jednym z obojczyków, gdzie zaprzestałem pieszczot. Wyprostowałem się i zauważając swoją koszulkę, zabrałem ją z ziemi, strzepując kilka źdźbeł, nałożyłem ją na siebie i popatrzyłem na brunetkę z góry
- Zdajesz sobie sprawę że jesteśmy w miejscu publicznym a nie w dormitorium - uniosłem brew

Nie chciałam myślec o tym ze leżę na gołej trawie... Fuj. Skupiłam się na jego pieszczotach, przymykając powieki.
Spojrzałam na niego gdy przestał mnie całować.
— Tak wiem... a kto powiedział ze będziemy wie tu zaraz ruchac? Kazdy pocałunek ma do tego prowadzić? — uniosłam brew patrzac jak zakłada koszulke.
— Juz ci mowilam ze nie jestem idiotka. Rozumiem ze nie bede mogła cie nawet pocałować w miejscu publicznym bo zaraz mnie zganisz?

Pochyliłem się nad nią i ją pocałowałem, chciałem go pogłębić, ale coś sobie przypmiałem i szybko się od niej oderwałem. Przekreciłem nas znów tak że ona górowała
- Sory - mruknąłem i przejechałem dłonią po włosach
- Tak, będę ci zwracał uwagę w każdym możliwym miejscu - powiedziałem, uśmiechając się

Gdy znalazłam się nad nim, ledwo powstrzymałam wzdrygniecie. Fuj insekty i robale... Jak wroce do dormitorium to się wyszoruje...
— Aha. No to wybacz ale raczej nie będziemy się zbyt często razem pokazywać gdzies. Mi się nie zwraca uwagi. — powiedziałam kładąc się na nim wygodnie.

Gdy się położyła na mnie, moja ręka automatycznie zaczęła się zaplątywać miedzy jej włosy
- Nie za wygodnie ci? - zapytałem dziewczyny leżącej na mnie

— Troche tak. Ale nawet ja zasługuje na odrobine zbytniej wygody. — odpowiedziałam kuląc się na nim. — Ostatnio jak tak leżałam to nie byłeś zbyt miły..

- Mam ci przypomnieć, słońce dlaczego byłem niemiły? -mruknąłem. Cóż miała rację, wtedy nie byłem miły, ale gdyby znowu powtórzyła tamte komentarze, zrzucił bym ją z siebie i poszedł do Puchonów.

— Tak. Przypomnij. — powiedziałam. — No. Przypomnij dlaczego potraktowałeś mnie jak szlauf

- Nazwałaś mnie gejem i nie potraktowałem cię jak szlauf tylko nie zamierzałem się do ciebie przytulać i tego samego oczekiwałem od ciebie - oparłem. Założyłem za głowę ręce i zamknąłem oczy, w sumie mógłbym tu tak zasnąć

— To masz problem bo ja lubie się przytulać. I skoro daje ci dupy to ty bedziesz dawał mi przytulenie. — powiedziałam rozkładając się lepiej. Patrzyłam na niego gdy miał zamknięte oczy.
Cholera.

- Nie chcesz wiedzieć jak to zabrzmiało - mruknąłem, nic chyba nie trzeba było dodawać. Oddychałem miarowo, czując na sobie ciężar jej ciała, brakowało tylko poduszki, a zasnął bym tu.

— A moze właśnie chce. — powiedziałam.
— Szkoda ze założyłeś koszulke. — dodałam i podłożyłam sobie ugiętą rękę pod głowę i zamknęłam oczy. Moge się zdrzemnąć.

- A co położyłabyś ją sobie pod głowę - zapytałem, czując jak kładzie się na mnie. Nie zadziwiłbym się gdybyśmy tu zasneli.

— Nie. Mogłabym blizej czuć Twoje ciało, bez konieczności rozkładania nóg. — odparlam bez ogródek starając się wyciszyć. Mam nadzieje ze żadne komary mnie nie pogryza jak się prześpie.

- Lubię gdy jesteś bezpośrednia - mruknąłem i położyłem jedną rękę na jej talii - Ale wystarczy tobie na dziś mojej klaty - dodałem i uchyliłem powiekę by na nią spojrzeć

— W porządku. — powiedziałam cicho i beznamiętnie.
— Jak bedziesz ciał wrócić do zamku to po prostu mnie zrzuć.

- Okej, czyli śpimy na trawie pełnej insektów? - zapytałem i usmiechnąłem się sam do siebie

— Ty jestes największym. – odparlam wzdychając.
— Badz chociaz na chwile cicho. I pogłaszcz mnie po plecach. – powiedziałam.

- Chyba ty - oparłem
- A co ja twoja służąca? - zapytałem, ale zacząłem ją głaskać po plecach

— Tak kochanie. — zamruczalam cicho gdy spełnił moja prośbę.
— Dziekuje. — dodałam cicho. — Kiedys zrobie ci loda. — parsknelam śmiechem.
— Jak bedziesz grzeczny

- Taaaa - przeciągnąłem - już to widzę - dodałem sarkastycznie, cały czas jeżdżąc dłonią po jej plecach

— Aha... Nie to nie. — powiedziałam cicho.
— Ja tam chciałam. Ale nie to nie. Zmuszać nie bede. — dodałam z nikłym uśmiechem.

- Chyba musiałbym czekać 200 lat świetlnych - mruknąłem, przysytulając ją do siebie - Ale miło że próbujesz mnie dobić - zaśmiałem się.

— Nie ma za co. W razie czego to ja bede ta ktora wepchnie cie do trumny. — odparlam powoli.
— Przymknij się wreszcie. — dodałam powoli odlatując.

Już nic nie odpowiedziałem, po prostu trzymałem ją w ramionach i zamknąłem oczy. Gdyby tak wyglądał każdy mój dzień, byłbym chyba w raju.

Nareszcie. Ucichł. Boże on potrafi milczeć!
Wtulilam się w niego mocno i złośliwie.
Nie potrzebowałam wiele czasu by zasnąc.
Było mi wygodnie, wiał lekki wiatrzyk i mogłam tulić się do drugiej osoby. Idealnie.

Cały czas gładziłem ją po włosach. Słysząc jej miarowy oddech wiedziałem, że zasnęła, ja jednak nie potrafiłem ot tak zasnąć, ale nie chciałem jej też zanosić do pokoju. Wpadłem na pewien pomysł, tylko do tego potrzebna była magia,wiec wyjąłem różdżkę z tylnej kieszeni i zrzuciłem czar na dziewczynę, by lewitowała. Podniosłem się do siadu i widząc w pobliżu drzewo, podszedłem do niego, opierając się plecami o jego korę. Gdy już usadowiłem się wygodnie, różdżką przywołałem dziewczynę i delikatnie opuściłem na swoje wyprostowane nogi. Przerzuciłem dziewczynie włosy na jedną stronę, by nie walały się wszędzie, następnie przywołałem opasły tom z pokoju i zaczęłem go studiować. Książka była całkiem niezła ze względu na zaklęcia, które się w niej znajdywały, na pewno nie nauczyli by nas ich w szkole, w sumie nie byłem pewien czy zaklęcia można było zaliczyć do białej magii

Dawno nie drzemało mi się tak przyjemnie.
Sny podczas drzemek były najlepsze. Pod warunkiem ze śniła ci się gromadka dzieci które mówiły do ciebie "'mamo". Nawet nie wspomnę kto był ich ojcem... Koszmar.
Czułam lekki wiatr ta twarzy. Było tak cicho... Mega cichutko.
Słyszałam tylko ciche mruczenie i cichy dzwoneczek. Wiec Magnus zamiast myszki przyniósł patyczek z piórkiem. Zazwyczaj sam sie nim bawił... Chyba lubił ten dzwoneczek. Miał całkiem przyjemny dźwięk.
Czułam tez zapach Tylera... Zapach ktory rozpoznam juz wszędzie.

Cały czas czytałem zaklęcia z księgi, pewnie jeszcze z 5 godzin i będę znał wszystkie na pamięć, więc dziewczyna miała sporo czasu na to by spać. Co chwila na nią spogladałem, ale jedyne co widziałem to jej spokojną twarz pogrążoną w śnie, która czasami się uśmiechała. Słysząc cichy dzwonek, popatrzyłem w tamtą stronę i zobaczyłem Magnusa, który miał jakąś zabawkę w pyszczku, jednak dałbym sobie rękę uciąć że w to nie była mysz, o którą prosiła dziewczyna. Widząc kota, który nosi jakiś patyk w budzi, lekko się zaśmiałem, gdyż nigdy nie widziałem wytresowanego do tego stopnia kota. Ponownie zacząłem się zagłębiać w opasłym tomie, czekając aż coś się zdarzy.