Wielka Sala

- Lubię się podnosić okej? - powiedziałam pretensjonalnym głosem i umilkłam, całując chłopaka jaa najlepiej potrafię.

- Tak się tłumacz - wczułem się w pocałunek, zamknąłem oczy oddając się czynności w całości.

- Mam nadzieję! - zaśmiałam się i przytuliłam mocno puchonkę.

-Postaram się-powiedziałam uśmiechając się.

- I to mi się podoba - uśmiechnęłam się i zauważyłam jakiegoś chłopaka z dziewczyną. Westchnęłam. - Zazdroszczę im...

-Czego?-parsknęłam patrząc na nich.

- Że mają kogoś, kogo kochają - powiedziałam cicho.

Masowałam dłonią jego kark, czasami kciukiem przechodząc na jego policzek. Nie obchodziły mnie inne osoby. W tej chwili ważni byliśmy tylko my. Nawet żadna mysys Diana nam nie przeszkodzi. Znaczy no może przeszkodzi, ale mam to w dupie teraz.
Kołysałam się na jego biodrach, tocząc wyrównaną walkę języków.

Kontynuowałem namiętnie pocałunek, dłonie trzymałem na jej jakże ponętnym tyłku. Uśmiechałem się podczas pocałunku, czułem jej mocne perfumy.

- Niegrzeczny puchonek. - delikatnie pacnęłam go w obojczyk - Puchon i takie rzeczy? - miałam na myśli jego dłonie na moich pośladkach - Oj nie ładnieee. - mówiłam powściągliwie i zaśmiałam się krótko.

- Zamierzam udowodnić, że nawet puchon potrafi przejść wszelkie pojęcie. Ślizgonem zawsze jest się też i w duszy, a to mi zostało - zaśmiałem się

- Właśnie czuję. - poruszyłam biodrami, czując jak idealnie jego dłonie są wpasowane do mojego tyłka - Ja też jestem trochę ślizgonką w duszy cnie? - popatrzyłam na niego maślanymi oczami.

- Nie jesteś, bo w ogóle nigdy nie byłaś w Slytherinie - zaśmiałem się i ją poczochrałem po włosach.

- Pfff! - wypięłam się dumnie - W snach byłam. - obudzona skrzyżowałam ręcęena swoich piesiach.

Wybuchłem śmiechem głośno. - Sny to sny, są nierealne - prychnąłem rozbawiony. - Jestem ślizgonem z krwi i kości i żadne przeniesienie do hufflepuff tego nie zmieni.

- Jasne, jasne! Puchon mój. - rozczochrałam mu idealną fryzurę, przegryzając wargę.

Bez problemu poprawiłem fryzurę i dałem jej lekkiego klapsa. - Moja gryfonka.

- Aj! - znowu złączyłam nasze usta, jedną ręką zjeżdżając w miejsce jego krocza, jakby podpierając się.

Poczułem przyjemność, odwzajemniłem pocałunek, obejmowałem ją w pasie.

-Idę, bo zaraz chyba zwrócę tego rogalika-powiedziałam z przekąsem i wstałam-Do zobaczenia Sophie-rzuciłam i wyszłam z Wielkiej Sali.

- Raven... - patrzyłam za nią smutno i wyciągając rękę. Opuściłam głowę w dół jak i rękę. To moja wina, gdybym nie zwróciłabym na to uwagi, wciąż by tu była... Zaczęłam uderzać głową w stół.

- Dlaczego mam taką wielką ochotę Cię zmolestować. -wyszeptałam mu do ucha, ledwo powstrzymując się od śmiechu.

- Zmolestować? Mnie? - zaśmiałem się rozbawiony.

- Zmolestować. Ciebie. - zamruczałam.

- Prędzej ja to zrobię - zamruczałem i przejechałem dłonią po jej tyłku powoli, drugą rękę położyłem na jej piersi.

- Ja mhm, nie dam się! - zaprotestowałam, jednym szybkim ruchem rozpinając mu rozporek.

- Masz fetysz seksu publicznego? - uniosłem brew z powrotem go zasuwając.

- Jakiego seksu? - prychnęłam i oprałam czoło o jego obojczyk.

- Rozsuwasz mi rozporek w Wielkiej Sali, chcesz się ze mną walić na oczach innych?

- No to czas na Londyn - wstałem i wyszedłem z Wielkiej Sali.
NP: Gdzieś w Londynie.

Szybko ruszyłam za Azazelem.

NP: Tam gdzie on chyba idk, w każdym razie - Londyn.

Wstałam po dłuższym czasie i wyszłam z Wielkiej Sali. Nie miałam aktualnie co ze sobą zrobić, może biblioteka?

-Moja jest ważnejsza. -powiedziałam mrugajac do niej.

- Niekoniecznie - pogłaskałam ją powoli po włosach. - Moja jest równie ważna.

-Powiedzmy...-mruknęłam. -Czy my dzisiaj nie mieliśmy Londynu ₩? -zapytałam. -Znowu?

- Właśnie! Ej, jeszcze możemy się załapać! Jedziemy? Oczywiście od razu hotel - uśmiechnęłam się znacząco.

-Chcesz? -zapytałam. -No to chodź. -powiedziałam ciągnąc ja w stronę wyjścia.
Next: Hotel

- Oczywiście - wyszłam za Noelle.
NP: Hotel

Obserwuje, co się dzieje w Wielkiej Sali.

Weszłam do Wielkiej Sali trzymając Raven za rękę i od razu poszłam z nią do stołu gryfonów. Nałożyłam sobie tostów i od razu zaczęłam je pałaszować.

Usiadłam przy stole i nalałam sobie wody do kubka. Upiłam łyka-Smacznego.

- Dziękuję - uśmiechnęłąm się przy odpowiedzi, przerzuciłam włosy na jedno ramię.

-Nie masz za co-powiedziałam upijając kolejny łyk.

- Jeśli chodzi o Ciebie, to zawsze mam - uśmiechnęłam się i zastanowiłam chwilę. - Nie zjesz nic?

-Nie-odparłam patrząc na dziewczynę.