Zwykły klub

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się. - Ty, jak już się rozluźnisz, też ruszasz się naprawdę fajnie. - Spojrzałam w stronę baru i stwierdziłam, że jeszcze jeden drink mi nie zaszkodzi. - Chcesz coś do picia? - zapytałam, wstając.

- Dziękuję - podążyłam za nią wzrokiem na bar. - W sumie... A bardzo chętnie.

- Rozwiniesz myśl? - zapytałam. Wolałam wiedzieć co jej zamówić.

- Coś... Dobrego i mocnego. Znasz się chyba na tym lepiej niż ja - uśmiechnęłam się i usiadłam wygodniej.

- Okej - powiedziałam tylko.
Podeszłam do baru i zamówiłam odpowiednie drinki. Wróciłam do stolika i jeden z nich postawiłam przed dziewczyną, a drugi sama wzięłam. Usiadłam naprzeciwko niej i upiłam łyk napoju.

- Dzięki - wzięłam drinka i pociągnęłam łyk. - Pierwszy raz tu jestem. Zupełnie się różni od Francji, chociażby nawet Paryża - westchnęłam. - Jak Ci się tu podoba?

- Jest w porządku, trochę mniej tu otwartych ludzi niż w Ameryce, ale jest ok. - Wzruszyłam ramionami. - Ale przynajmniej wyrwałam się ze środowiska, gdzie każdy zna naszą rodzinę i krytykuje... - westchnęłam. - Całkiem lubię zmiany, nie jest nudno. - Uśmiechnęłam się.

- Czemu krytykują? - zapytałam zmartwiona i ośmielona by zapytać przez alkohol.

- Moja rodzina była kiedyś w elicie czarodziejów czystej krwi, ale od kilku pokoleń rodzi się u nas spory odsetek charłaków - wyjaśniłam. - A inne rody lubią gadać. Teraz się przeprowadziliśmy, wiec rodzice może się trochę ogarną i nie będą próbowali uszczęśliwić całego świata. - Napiłam się. - Mojemu bratu nawet zaaranżowali małżeństwo. Mam nadzieję, że mnie to ominie.

- Musi... Ludzie są okropni. Ważne, by nie przejmować się ich opinią - westchnęłam. Powiedziała to ta, co się niepokoi cały czas przechodząc przez zatłoczoną salę... Ale fakty to fakty. - W sumie to od Ciebie zależy "tak" - spojrzałam znów na nią.

- No, w teorii tak - zgodziłam się. - W praktyce powiedzenie "nie" może być dość słabe. Ale dość o tym, jestem tu żeby się bawić. - Dopiłam drinka i gdy odsunęłam szklankę od ust miałam mój typowy uśmiech przyklejony do twarzy. - A tobie co tu się podoba, a co nie?

- Mi... Sama nie wiem. Od razu tutaj przyszłam, nie miałam czasu nic tutaj zwiedzić... - wypiłam drinka do końca. - Są tu może jakieś... Romantyczne miejsca?

- Nie mam pojęcia. Plus zależy co uważasz za romantyczne. - Ziewnęłam. - Niedługo powinnyśmy się zbierać - powiedziałam.

- Spać Ci się chce? - zapytałam i kątem oka zauważyłam śpiącą od wypitego alkoholu dziewczynę, z którą wcześniej rozmawiała Cynthia. - Kim ona jest? Nie znam jej.

- Letycja, Krukonka. - Również spojrzałam w jej stronę. - Dziewczyna Noelle - dodałam. - Chyba będziemy musiały jej pomóc wrócić do szkoły.

- Racja - kiwnęłam głową i westchnęłam. - Chyba dużo wypiła...

- Zdecydowanie - odparłam i podeszłam do stolika Letycji. Zarzuciłam sobie na barki ramię dziewczyny i dźwignęłam ją z miejsca.

Podeszłam od drugiej strony i zrobiłam to samo co Cynthia. - Gdzie idziemy teraz? - zapytałam.

- Jest tu pub, z którego chyba dałoby się użyć proszku Fiuu- powiedziałam. - Dziurawy Kocioł bodajże. Walniesz zaklęcie na lokalizację? Moje działają z maksymalną dokładnością 20 metrów, więc w mieście się średnio sprawdzają.

- Tak, wychodzi mi to. Prowadź - uśmiechnęłam się.

Wyszłyśmy z klubu i, podążając za zaklęciem Sophie, dość szybko trafiłyśmy do pubu. Zapłaciłam za proszek i przy jego pomocy dostałyśmy się do Hogwartu.

*HOGWART*

Wszedłem do klubu, byłem cały spięty i miałem ochotę komuś wyrządzić naprawdę dużą krzywdę. Usiadłem przy stoliku zamawiając kolejną whisky.

Chyba wyprzedziłam Azjatkę, która biegła za moim lubym. Kiedy weszłam do klubu, potrząsnął mną zapach perfum, które tak lubiła. Wykonałam jeszcze parę zgrabnych piruetów, lądując na plecach chłopaka.

Zrzuciłem ją ze swoich pleców na kanapę. - Teraz Ci już zbrzydł tamten chłoptaś? Nie lubisz tych co mają rozwalony nos? - zapytałem z kamienną twarzą.

-Azazel, co się z tobą dzieje? -zapytałam kiedy weszłam w końcu do klubu. Po drodze zgubiłam portfel i musiałam stanąć chwile żeby go pozbierać. -A ty co wyprawiasz? ! -warknęłam na Ann. -Nienormalna jesteś? !

- Jak to co? Niech się klei do innych chłopaków jeśli chce. I niech nie liczy na to, że będę to tolerował - prcyhnąłem. - Zasłużył na to - miałem na myśli striptizera.

- Dwóch na jedną to nie jest sprawiedliwa walka! - oburzyłam się jak dziecko.
Obraz przed oczami rozmazywał mi się jak w pokoju, który niedawno opuściłam. Uszczypnęłam się w wierzch dłoni i stabilny obraz powrócił.
- Nie lubię się do wszystkich kleić, fuj. - wystawiłam język i palcem wskazałam na usta - To mój kumpel, a to byłą jego praca. - patrzyłam po ich twarzą, szczerząc się w uśmiechu.

-Uspokoj sie..-położyłam mu dłoń na ramieniu, stając pomiędzy nim a Ann.-Nie możesz ot tak bić sobie ludzi. . To nie była jego wina. -spojrzałam na Ann. -Co ty wyprawiasz? Po co go ranisz? Nudzi ci się?

- Nie rani mnie, Soo. W takich momentach nie mam uczuć innych niż gniew oraz chęć wyrządzenia krzywdy - syknąłem. - Mi to wisi. Tak samo jak to, że to Twój kumpel. Nie lubisz się kleić? A on to co? - moje oczy pociemniały.

-Azazel, proszę cię. Później się wyżyjesz, będziemy mogli się nawet lać na środku błoni, ale teraz postaraj się uspokoić bo za moment nieświadomie coś jej zrobisz. -popatrzyłam na niego, nadal trzymając rękę na jego ramieniu. -Jest pijana.. To pewnie przez to.. Spokojnie.

- Jakbyś się przyjrzał to on przykleił się do mnie. - przewróciłam głowę w bok, patrząc w niego maślanymi oczami

- A Ty nie zareagowałaś, wręcz podobało Ci się to - mruknąłem. - Pijana czy nie, nie interesuje mnie to - odpowiedziałem Soo i poszedłem z whisky na drugi koniec klubu. Pociągnąłem porządny łyk trunku.

-Az... -westchnęłam odprowadzając go wzrokiem. -Ann.. Co ci odbiło?

Weszłam do klubu, nie rozglądałam się. Jedyne co mnie interesowało to dobry mało widoczny stolik w kącie. I taki zauważyłam, w półmroku. Zamówiłam od razu czerwone wino i usiadłam w zamierzonym miejscu. Dotarł alkohol, napiłam się łyk.

- A Ty nie odepchnąłeś od siebie dziewczyn, tylko wpatrywałeś się w nie jak w obrazek, kiedy Twoja dziewczyna... A nie chce mi się nawet gadać. - zignorowałam go kiedy odszedł, kładąc się na plecach na kanapie

-Ann, zadałam ci pytanie. -powiedziałam patrząc na nią. -Odpowiedz

- Nic mi nie odbiło. - przewróciłam oczami, bawiąc się paznokciami - Nie musisz się w to wtrącać. - prychnęłam.

-Tak się składa że akurat musze. Skoro ci nie odbiło to dlaczego to zrobiłaś?

- Co zrobiłam? - zaśmiałam się gorzko - Nic nie musisz.

-Obmacywałaś się z obcym facetem. Na oczach Aza. Nie będziesz mi mówiła co musze a czego nie. Ja wiem lepiej.

- Obyś się kiedyś przez to w życiu nie zgubiła. - warknęłam - Z nikim się nie obmacywałam, hahaha, ile razy będę się musiała powtarzać, że to on się do mnie przykleił. - bawiłam się swoim kosmykiem włosów - Do mnie przynajmniej się kleją. - spojrzałam na nią z pogardą.

-Zachowujesz się jak idiotka. Ile ty masz lat? To ci się wydaje zabawne? Zostałaś striptizerką czy dorabiasz sobie po godzinach jako prostytutka?

- Gdybym nią była nie mogłabym wybiec za Azazelem. - zadrwiłam - Zresztą, co ja Ci się tłumaczę. - totalnie ją ignorując podeszłam do baru, zamawiając zwykły sok pomarańczowy.

Piłem dalej patrząc zamyślony przed siebie. Sam nie wiedziałem co czułem teraz, rękę zaciskałem na poręczy kanapy.

Prychnęłam i podeszłam do dziewczyny. -Jeśli go zranisz... Wydrape ci oczy i zrzuce z wieży astronomicznej. Przysięgam ci to. -szepnęłam jej do ucha i odeszłam do Aza. -Co pijemy!