Wielka Sala

- Okej, nie chcesz to nie mów - odpowiedziałam i wbiłam wzrok w dzban na stole.

Po bardzo długim czasie stwierdziłam, że nie ma co płakać nad odejściem jednego chłopaka. Znajdzie się następny. 
Stara Chris musi wrócić i zacznie od przeproszenia za swoją głupotę. 
- Przepraszam, Soph - mruknęłam przytulając dziewczynę - Ja nie chciałam się tak na ciebie wkurzyć.

-Chodziło mi o to mdlenie. . Ja po kinie ty na miotle.. przepraszam. . Często mówię bez ładu i składu. ..-powiedziałam. Uniosłam wzrok na dziewczyne która podeszła.

Zaskoczona zerknęłam na Chris, ale odwzajemniłam przytulenie. - Nie masz za co, Chris - uśmiechnęłam się do niej, po czym zerknęłam na rudowłosą. - Aaaa... O to chodzi. Cóż, ludzie mają różną wytrzymałość.

-Może ja lepiej sobie juz pójdę. ..-powiedziałam wstając z krzesła. -Papa. -rzuciłam szybko po czym wyszlam z sali.
Next: Biblioteka

- Ale... Eh - westchnęłam ciężko. - Już lepiej? - przeniosłam wzrok na puchonkę obok.

- Zdecydowanie - powiedziałam siadając obok - A tak właściwie, to kto to był?

- To była Rose Weasley. Podobno chodziła z nami już wcześniej, ale nigdy przedtem nie miałam okazji jej poznać. Napijesz się? - zapytałam biorąc dzbanek z kawą.

- E, nie - mruknęłam - Nie lubię kawy. A Rose ... nie kojarzę jej.

- Też jej nie kojarzyłam. Ja się w ogóle chciałam jej przedstawić, a ona do mnie: znam Cię już od dłuższego czasu, Sophie. Myślałam, że zejdę wtedy na zawał! - zawołałam i teatralnie położyłam dłoń na miejscu swojego serca.

- No tak - zaśmiałam się na widok udawanego zawału - Może jest stalkerką czy coś.

- Raczej nie... Kojarzy nas podobno z eliksirów, jeszcze za czasów profesor Diany - odpowiedziałam w lekkim zamyśleniu.

Uśmiechnęła się lekko i nalożyła sobie budyniu.-pyszne

- No faktycznie, dużo ludzi było na jej lekcjach. Ona mogła nas zauważyć, a my jej nie - powiedziałam w zamyśleniu.

- Dokładnie... Ale fajna jest w sumie. Polubiłam ją, tylko samoocenę ma trochę słabą - odpowiedziałam bawiąc się kosmykiem włosów.

-Racja, tutaj jedzenie jest cudowne- powiedziałam uśmiechając się. Odłożyłam rogalika na talerzyk i nalałam sobie do kubka herbaty.

Wszedłem do Wielkiej Sali. Po prostu czułem głód. Ludzie to zwierzęta, mają potrzeby tak jak lew... Eh, dobra, bez rozprawek. Usiadłem przy stole i zacząłem spokojną konsumpcję mięsa połączoną z herbatą.

Po wizycie w dormitorium i kolejnej zmianie, poszłam do WS. Ciężkie, skórzane buty na obcasie uderzały o marmurową posadzkę, rozchodząc się echem po pomieszczeniu. Dzisiaj mój ubiór wyjątkowo nie pasował do mojego samopoczucia. Znowu wróciły te dni kiedy czułam się nikim. Obcisłe, czarne spodnie, crop top i ramoneska z ćwiekami na ramionach i przodzie miały więcej sensu niż osoba która w nich chodziła. Usiadłam przy swoim stole i nałożyłam sobie na talerz pieczonych ziemniaków które zaczęłam maltretować widelcem.

Oczywiście nie wiedząc gdzie iść wpadłam do jakieś sali. Westchnęłam głośno plącząc się w mojej za dużej szacie. Okej...Gdzie mam iść cholera. Muszę znaleźć pokoje Slytherin, ale trochę nie ogarniam tego budynku. Postanowiłam...Podejść do osoby, która wygląda jakoś trochę, em miło? Westchnęłam cicho i poprawiając torbę ruszyłam do szatynki (Sophie)
-H-Hej...Wiesz może jak uhm dojść do pokoi Slytherin?-Spytałam starając się ułożyć jakieś logiczne zdanie..

- Hmmm - odwróciłam się i spojrzałam na jasnowłosą. - Aaa... Tak - pokiwałam głową. - Schodzisz do lochów, tam jest taka kamienna ściana. Tam jest wejście - uśmiechnęłam się do niej.

Zauważyłam wchodzącego do sali Vala. Z jednej strony chciałam do niego podejść i się przywitać, ale z drugiej...Nie chciałam być nachalna, czy mu przeszkadzać. Przeniosłam swój wzrok na Emily, która nic nie odpowiedziała wcześniej-Ładny kolor-powiedziałam po chwili patrząc na jej włosy.

-Jakies lekcje dzisiaj mamy?

Uniosłam wzrok na sufit próbując sobie przypomnieć plan zajęć-Raczej nie-powiedziałam po chwili.

Ziewnąłem i kontynuowałem posiłek.

Rozejrzałam się po Wielkiej Sali. Ta cisza skrecala mnie od środka. Jezu. Nic się nie dzieje. Cisza. Spokój. Nawet nie ma na kogo nakrzyczeć. Chociaż w sumie dzisiaj i tak mi się nie chce. Kątem oka zobaczyłam jak pies przechyla łeb.
-No co.. Jadłes karmę w dormitorium. Co? Chcesz mięsko? -wzięłam z półmiska duży kawał jakiegoś mięsa i dałam psu który z radością zaczął go jeść.
-Tylko nie uświń sobie sierści bo będziesz spał na podłodze.

-Dzięki.-Mruknęłam drapiąc się po karku.-Jestem Willow.-Przestawiłam się uśmiechnięta dając jej lekko skrępowana rękę..

- Sophie, Sophie Neveu - odparłam i uścisnęłam jej rękę. - Nowa u nas? Od kiedy już jesteś? - zapytałam z zaciekawieniem.

Uśmiechnęłam się delikatnie.-Od nie dawna, właściwie to...to od dziś.-Mruknęłam drapiąc się po karku.-Mogęę się przysiąść?..-

- Pewnie, siadaj - przesunęłam się robiąc miejsce.

Usiadłam obok dziewczyny.-Nie za bardzo mogę ogarnąć to miejsce.-Mruknęłam.-Ogólnie nie mogę ogarnąć tej..uhm całej sytuacji.-Spojrzałam na dziewczynę śmiejąc się nerwowo..

- Spokojnie, też tak miałam - zaśmiałam się. - Dwie godziny szukałam swojego dormitorium - westchnęłam

-Ja bez ciebie bym chyba dziś spała na schodach...Iii pewnie woźny, by mnie z nich zwalił.-Parsknęłam śmiechem zaczesując włosy do tyłu..

- Woźnego nie wiem czy w ogóle mamy. Niby zawsze czysto, ale nigdy go nie widać - zmarszczyłam brwi.

-Może ma pelerynę niewidkę.-Parsknęłam śmiechem mimo iż nie dawno się dowiedziałam kim jestem na prawdę poczytałam sporo w starych księgach ojca..

- Możliwe w sumie... Kurczę, aż się boję teraz przebierać sama - zadrżałam teatralnie i się roześmiałam.

Zaśmiałam się cicho, heh mogę z tobą zawsze. Boże Willow ogarnij się chociaż chwilę...W pierwszym dniu szkoły. Oblizałam delikatnie usta.-Idę ogarnąć trochę gdzie teraz zamieszkuje i no..Zobaczymy się później?-Spytałam nieśmiało..

- Pewnie - odparłam z uśmiechem. - Zazwyczaj jestem albo tu, albo na błoniach, albo nad jeziorem - dodałam i upiłam łyk kawy.

-Okej..to cześć. Muszę znaleźć tą kamienną ścianę i moją walizkę.-Parsknęłam śmiechem i z delikatnym uśmiechem poszłam szukać tej głupiej ściany.

NP: Slytherin, dormitorium dziewcząt

- Hmmm... No okej - kiwnęłam głową i wróciłam do popijania sobie kawy. Zaczynało już być jej coraz mniej, co mało mi się podobało.

- Łiiiiii! - wpadłam do Wielkiej Sali i skierowałam się do stołu ślizgonów. - O, hej Soo - przywitałam po drodze dziewczynę i usiadłam. Zaczęłam jeść ciasto oraz popijałam je kawą.

Podeszłam do Isobel i objęłam ją od tyłu.
- Dzień dobryyyyy - powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy - Jak tam co tam?

- No heeeej! - odwróciłam się do niej z uśmiechem. - A nic zbytnio, dzień jak co dzień - wzruszyłam ramionami. - A tam jak? Siadaj!

- Tak samo jak zawsze - powiedziałam siadając obok. Nalałam sobie herbaty do kubka i zaczęłam popijać małymi łykami.

- Jak tam Twoje życie społeczne? Kogo już zadźgałaś widelcem? - zapytałam z rozbawieniem.

- Jeszcze nikogo, ale chętnie znalazłabym Charliego i najpierw oskalpowała, potem wykastrowała, a na koniec zadźgała. Wszystko plastikową łyżką.