Dormitorium Chłopców 1

— No Tyler!— jeknelam podnoszac sie do siadu.
Uderzyłam go otwarta dłonią w brzuch.
— Jestes okropny wiesz... Trzeba było od razu mowic ze mam umrzec...— mruknelam po czym wlazlam na niego, siadając na jego biodrach tyłem i krzyżując rece na piersi.

- Ale chcę wrócić do Ciebie, a nie twojego ciała - mruknąłem z uśmiechem, gdy walnęła mnie w brzuch.
- Więc chciałbym wiedzieć czy mam do kogo wracać - odparłem.

— Nie rozmawiam z toba. Nie widzisz ze siedze tyłem...— mruknelam poruszając sie niespokojnie na jego biodrach.
— Widzisz? Nie rozmawiam...

- Kotku - zamruczałem, obejmując ją w talii.
- Przecież wiesz, że chcę dla Ciebie dobrze - odparłem i szarpnąłem nią, tak że położyła się na mnie.

— Pff..— prychnelam ale uśmiechnelam sie pod nosem kiedy nazwał mnie kotkiem. Gdy wylądowałam na nim, znow skrzyzowalam rece na piersi, starając sie utrzymać kamienna twarz.

- Misiu no weź - jęknąłem zaczynając ją całować po szyi.
- Nie możesz się na mnie obrażać - jęknąłem.

Ciezko było przy nim zachować cokolwiek. Kamienna twarz, foszka, cnotę.
— Moge. — odparlam wstrzymując oddech gdy zaczął całować mnie po szyi. Dobrze wiedział jak mnie podejść. Niedobrze.

- Nie możesz - powiedziałem do jej ucha.
Miałem już obraną taktykę, jak sprawić by się odobraziła, bo nie chciałem by była urażona. A w sumie mój plan dobrze się zapowiadał.

— Nie? No to patrz. — powiedziałam zawzięcie. Dostalam gesiej skorki przez jego cholerny szept.

- Na mnie się obrazisz? - spytałem, wciąż przy jej uchu.
- Ubóstwiasz mnie, nie dasz rady - dodałem, zagryzając płatek jej ucha.

— Tak. Na ciebie. I nie rozmawiam z toba. — powiedziałam przełykając ślinę.
—D-Dam radę. Nie lubie cie...— sapnelam oblizując wargi.

- Masz rację nie lubisz mnie - odparłem spychając ją z siebie.
- Ty mnie kochasz - mruknąłem, siadając na niej okrakiem i całując ją po szyi.

Spojrzałam na niego lekko przestraszona kiedy zepchnął mnie z siebie.
— Ty... Niedobry jestes...— sapnelam szczypiac go za sutki gdy zaczął całować mnie po szyi.

- Auuu! - krzyknąłem i złapałem za jej dłonie przygważdzając jej ręce nad głową.
- Już przeszło Ci? - spytałem.

— Co? Cos sie stało?— zapytałam niewinnie.
— Nie. Nadal jestem zła. Widzisz?— powiedziałam nadmuchujac policzki.

- To się inaczej zabawimy - mruknąłem i podwinąłem jej koszylkę nocną pod którą miała bieliznę.
Zacząłem całować jej ciało przy tasiemce przy staniku.

Wypuscilam gwałtownie powietrze z ust gdy jego wargi dotknęły mojej nagiej skory.
— To nie fair... Ja sie nadal zastanawiam jakim cudem ta stara czapa umieściła cie tutaj...

- Co nie jest fair? - spytałem, zaprzestając pocałunków.
- A co wolałabyś bym był w Gryffindorze? Taki zakazany owoc dla Ślizgonki - mruknąłem z uśmiechem.

— Gdybys był w Gryffindorze, tez bym cie napastowali. — odparlam.
— Nie fair jest to ze wiesz jak mnie rozpieszczać...

- Idealnie pasuje na Puchona - odparłem, całując ją krótko w usta - Twojego Puchona - mruknąłem, powracając do całowania jej brzucha.

— Mojego. — powtorzylam. — Mojego....— sapnelam kładąc dłonie na jego włosach gdy zaczął całować mnie po brzuchu.
— Ożeń sie ze mna na miesiąc.

- Na miesiąc się opłaca? - spytałem, śmiejąc się w jej brzuch.
- Dlaczego chcesz to zrobić? - dodałem, schodząc pocałunkami niżej.

— Bo wtedy bede mogła z toba jechac. — odparlam.
— Dla mnie opłaca sie choćby i na dzien. — dodałam ciagnąc go lekko za włosy.

Warknąłem na nią, gdy pociągnęła mnie za włosy.
- Przebiegła jesteś, moja Ślizgonko - zaśmiałem się, schodząc pocałunakmi do jej podbrzusza.

— Przebiegła?— zapytałam. — Moze. Ale mysle ze to cos innego. — odparlam zaraz podnoszac sie na łokciach.
— Co robisz...

- Całuję Cię - odparłem z uśmiechem, patrząc na nią z dołu.
- Zresztą widzisz - zaśmiałem się.

— Złośliwa suka z ciebie Tyler...— powiedziałam uśmiechając sie szeroko.
— Moja sunia...

- Tak skarbie, złośliwa - zaśmiałem się i opadłem.na materac obok niej.
- Ale nimo to szalejesz na moim punkcie - dodałem.

— Miałeś mnie całować. — mruknelam kładąc sie na boku i podpierając głowę dłonią.
— Szaleje. I bede szaleć. Bez względu na wszystko.

- Przecież całuję - odparłem, muskając delikatnie jej usta.
- No to jest nas dwoje - zaśmiałem się, odsuwając się.

— Suka. — warknelam gdy sie odsunął.
— Prawie. Ja szaleje z toba inaczej niz ty za mna...— powiedziałam kładąc sie na brzuchu i patrzac w jego stronę.

Zaśmiałam się na jej komentarz.
- Tak? - spytałem - A chcesz mi powiedzieć czym się różni - dodałem, patrząc jej w oczy.

— No. — powiedziałam.
— Ja cie kocham. A ty kochasz sie ze mna kochać. — powiedziałam puszczając mu oczko i chowajac twarz w pościeli.
— Znowu widzisz mnie bez makijażu... powinnam wymazać ci czesc pamięci...

- Dużo razy widzę Cię bez makijażu - zaśmiałem się, odkrywając kołdrę.
- Śliczna jesteś bez tego całego make-upu - odparłem z uśmiechem na ustach.

— Bo ja z natury jestem po prostu piękna. Nie to co ty. — powiedziałam pokazując mu jezyk.
— Brzydalu...

- Aha. Ok - odparłem, patrzyłem na nią cały czas bez jakiejkolwiek przerwy, od czasu do czasu co chwila mrugając.
Chwyciłem za kołdrę i przykryłem nas oboje.

— Obrażony?— zapytałam biorac jego dlon i splatajac nasze palce. Skuliłam sie i przytuliłam policzek do naszych dłoni.
— Kocham cie agresorze.

- No może troszkę - odparłem patrząc na nasze splecione dłonie.
- Kochasz brzydala, zdajesz sobie sprawę - mruknąłem.

— Brzydkiego, agresywnego łajdaka. Wiem. — odparlam przysuwajac sie do niego zwinięta w kłębek.
– Nie gniewaj sie na Rian..

- Łajdaka? - powtórzyłem za dziewczyną, nie mogąc oderwać od niej wzroku, nadal nie puszczając jej ręki.
- Ja rozumiem, że agresywnego, ale...- westchnąłem głośno i zamknąłem oczy.

— Co "ale"?— zapytałam podnoszac głowę.
— Strasznego łajdaka ktory dobiera sie do majteczek biednej, małej, niewinnej Rian...

- Dobranoc Rian - odparłem, powoli obkręcając się tyłem do dziewczyny i zasypiając.

— A...— zaczelam kiedy nagle sie ze mna pożegnał i odwrócił, tym samym zmuszając mnie do puszczenia jego dłoni. — D-dobranoc. — powiedziałam cicho,przełykając ślinę i patrzac na niego ostatni raz nim i ja powoli, z lekkim wahaniem, się odwrocilam, wpatrując w drugi kąt dormitorium. Zacisnelam jedna dlon na kołdrze, druga podkładając pod głowę. Rozumiem ze mam z nim juz nie żartować. W żaden sposób. Dotarło.

Może i mnie nie chciała, ale prawdę mówiąc byłem egoistą i się tym nie przejąłem. Odwróciłem się i przylgnąłem do jej pleców, kładąc się na łyżeczkę. Objąłem ją w przyciągnąłem do siebie, głowę położyłem na jej obojczyku i w takiej pozycji zamierzałem zasnąć.

Juz naprawde go nie rozumiałam. Najpierw obraza sie za głupie żarty które naprawde nie miały na celu go zranić czy urazić, a za chwile sie do mnie przytula.
No i co miałam zrobic? Odepchnac go czy przenieść sie na kanape? Cokolwiek bym nie zrobiła, po chwili zwariowałabym z tęsknoty tym bardziej ze czeka mnie dłuższy czas oczekiwania na niego...
Gdy mnie objął, chwyciłam jego dlon, przyciskając ja mocno do siebie. Bede musiała go rano znowu przeprosić. A trzeba było dać mu odejsc kiedy tego chciał. A nie. Miałby spokoj przynajmniej.