Dormitorium Chłopców 1

— N-Nie zostawiaj mnie tylko...— powiedziałam podchodząc do niego. Wyciagnelam do niego rękę ale cofnęłam ja szybko.
Ukleknelam przy nim.
— Przepraszam... Tyler... Przejdzie mi... Obiecuje.. Prosze... Udawajmy ze nic nie było...

- Nie jestem idiotą, by myśleć, że ci przejdzie. Gdybym cię zostawił może i by ci przeszło, ale wtedy byłabyś w Chinach. Pieprzyć też cię nie będę mógł, bo się zakochałaś. Dlaczego tak mi to utrudniasz? - westchnąłem

— Przepraszam... Tyler... Ale ja chce z toba sypiać... Rozumiesz?
Spojrzysz na mnie?— zapytałam kładąc dłonie na jego kolanach i przełykając ślinę.

Popatrzyłem w jej oczy tak jak chciała
- Ale ja cię nie kocham - odparłem - Nie rozumiesz, że nigdy cię nie pokocham. NIGDY
- Poza tym nie pamiętasz jak się umawialiśmy?

— Ale ja nie chce żebyś ty mnie kochał! Rozumiesz? Nie chce. — odparlam.
— Pamietam...Seks i żadnych zobowiązań...— powiedziałam. — I tak bedzie..

- Nie Rian, tak nie bedzie - odparłem - twoje uczucia wszystko zmieniają, nic nie będzie takie proste - westchnąłem

— Jest proste.. Moje uczucia niczego nie zmieniają..— powiedziałam. — Z reszta jakie uczucia?! Zadurzyłam się w tobie bo jestes przystojny, dobrze zbudowany i seksowny... Ja się tak zakochuje co drugi dzien!

Chwyciłem jej podbródek w palce i popatrzyłem w oczy.
- Nie zakochujesz się tak, co drugi dzień - westchnąłem
- Ale od ciebie zależy jak to się potoczy. Wiesz, że możemy zmienić relacje?

— Nie chce zmienic relacji...— powiedziałam. — Przyjmując swoje uczucia do świadomości wiedziałam co moze się stać... ale mimo to nie zakończyłam tego. Chce zeby nasza relacja pozostała bez zmian... Słyszysz?

- Będziesz cierpieć - stwierdziłem - nie da ci to szczęścia, a ja reklamacji nie przyjmuje

— Nic mi nie bedzie. – odparlam. – Naprawde. Nie bedzie reklamacji.. Przysięgam

- I normalnie będzie taka relacja jak jest? - spytałem - Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie jestem przekonany

— Tak. Taka sama. No...moze jedynie bardziej dzika ale mysle ze w lozku to raczej plus..— uśmiechnelam się lekko.
— Daj spokoj.. Wiem co robię.

- Podoba mi się twoja pewność siebie, skarbie - odparłem - ale nie wiem czy będę mógł robić to co kiedyś, będziesz musiała mi mówić co mi można a co nie

— Masz racje. Nie bedziesz mógł. Bedziesz mógł o wiele wiecej. Teraz mozesz wszystko. Rozumiesz? Nie bede ci nic mowic. Mozesz WSZYSTKO. — powiedziałam i pogłaskałam go po policzku.
— Dobrze?

- Nie - odparłem - już wtedy mogłem wszystko, więc teraz chyba musisz mi czegoś zabronić

— Dlaczego miałabym ci czegoś zabraniać?! — zapytałam. Podniosłam się z obolałych kolan i stanęłam poszedł nim, unoszac jego twarz ku sobie.
— Bądźmy tacy jak wcześniej... Prosze. Nie bede ci niczego zabraniać. Chce ciebie z całym pakietem...

- A ja ciebie - odparłem, wstając - Nie wiem co bym zrobił, gdybyś w tym momencie nie emanowała seksapilem - położyłem dłonie na jej talii, przyciągając do siebie - ale i tak będziesz mi mówiła co mam robić - usmiechnąłem się muskając jej wargi

Polozylam dłonie na jego torsie gdy mnie do siebie przygarnął.
— Nie bede..— powiedziałam cicho. Przysunelam się i tym razem to ja musnelam jego usta. Boże. Były takie przyjemne.
— Masz spełniać wszystkie swoje zachcianki... Co tylko przyjdzie ci do tej mądrej główki..

Popatrzyłem na nią z uśmiechem
- Co byś mi zrobiła, gdybym nagle wyszedł z pokoju? - spytałem
- Jak na razie to ty masz spełniać swoje zachcianki, od wyjścia w jakieś miejsce, aż po seks, później ja przejmę inicjatywę

— Usiadlabym... I zaczekala az wrócisz do mnie... Jesli do rana byś nie wrócił... To oznaczałoby to ze... Nie wracasz bo tu jestem. Wiec poszłabym do siebie i zamknęłabym się w dormitorium...— wzruszyłam ramieniem.
— Zabrzamilo to groźnie... To twoje przejęcie inicjatywy...

Popatrzyłem na jej reakcję.
- Za równo sześć dni nastąpi moje przejęcie inicjatywy - mówiąc to przygryzłem wargę

— Nie przygryzajac tak wargi...— powiedziałam zirytowana. — Przez te sześć dni dam ci popalić Puchoniku...

- Dlaczego mam jej nie przygryzać? - spytałem.
- Podpalić? Hmm, brzmi interesująco skarbie

— Bo ci zabraniam. — odparlam z diabelskim uśmiechem. Przejechałam kciukiem po jego wardze.
— Mhm... Żebyś nie pożałował...
Długo będziemy tu tak stali czy w koncu spełnisz swoja dzisiejsza zachciankę i zerżniesz mnie jak trzeba?

Pochyliłem się do niej i pocałowałem jej usta, następnie złapałem za jej dolną wargę i pociągnąłem w dół.
- Skoro swojej nie mogę, to będę robić to z twoją - odparłem.
- Zobaczymy, czy tego pożałuje - usmiechnąłem się łobuzersko
- Ostra jak zwykle, ale dzisiaj spełniały twoje zachcianki - zaśmiałem się

Jeknelam gdy przygryzł moja wargę.
— Moja mozesz gryźć...— odparlam.
— Wiec to jest moja zachcianka...— powiedziałam. — Chce żebyś pieprzył mnie tak, zebym jutro rano zobaczyła gwiazdy. — szepnelam uwodzicielsko. Wsunelam dłonie pod jego koszulke.

- Twoja zachcianka? - spytałem - A gdzie byś chciała?
- Wiesz w sumie możesz nawet stać, a ja ci zrobię placówkę i wtedy też osiągniesz orgazm, skarbie - zaśmiałem się

Ułożyłam usta w podkówkę.
— Palcowke to sobie sam zrob...— mruknelam.
— Nie to nie...— odsunęłam się od niego i przeciągnęłam. — To idziemy spac... — minęłam go i wspielam sie na lozko, zrzucajac szpilki ze stop. Sukienka podwinęła mi sie nieco ale nie przeszkadzało to raczej żadnemu z nas. Ułożyłam się odpowiednio i spojrzałam na chłopaka.
— Puchonie... Narysuj mnie jak jedna ze swoich francuskich kobiet...— powiedziałam i wybuchnelam śmiechem.

Podszedłem do łóżka i stanąłem przy nim
- Chyba chciałaś iść na spacer - zaśmiałem się i usiadłem na łóżku. Wyciągnąłem dłoń i pogłaskałem ją po nodze

— Chciałam...— mruknelam. — Chciałam tez małego króliczka ale mam Magnusa...— odparlam i podniosłam się do siadu, cmokajac go kilkakrotnie krótko w usta.
– Wiesz ze nie jestem głupia owca?

- A skąd nawiązanie do głupiej owcy? - spytałem i popchnąłem ją, siadając na niej okrakiem - Nie za bardzo wiem o co ci chodzi

— Po prostu ci to mowie... Nieltorych rzeczy noe trzeba mi mowic tak DOSADNIE. I kilkakrotnie...— odparlam patrzac na niego z dołu.
— Lubisz nade mna dominować co? Ale to ja tu jestem alfą złotko..

- Uwielbiam nad tobą dominować - powiedziałem pewnie - Ty alfą? Skarbie nie rozsmieszaj mnie

— To ty mnie nie rozśmieszaj i trzymaj się szeregu dzieciaku. — prychnelam.
— Zlaź bo gnieciesz mi sukienkę... Chyba ze chcesz zebym wyszła bez niej...— uśmiechnelam się wrednie.

- Skarbie to ty jesteś młodsza o 3 lata - zaśmiałem się
- Możesz wyjść bez niej - ściągnąłem ramionko sukienki - i beze mnie

— Pff...— prychnelam.
— Mam wyjsć bez ciebie?— zapytałam unoszac brew.
— Dobrze. Ale wtedy zobaczymy się najszybciej pojutrze..— odparlam zadowolona.

- Dla mnie żaden problem - odparłem
- A dlaczego dopiero pojutrze? - spytałem nie rozumiejąc

— Bo jak mam wyjsć bez ciebie to wyjdę i pokde zakopać się pod kołderka zeby zapaść w letarg. Jak zatęsknisz to docenisz...

- Oj no, sama chcesz wyjść to wyjdziesz - odparłem - a jak chcesz ze mną to też wyjdziesz ze mną. Wszystko od ciebie zależy - zaśmiałem się i zszedłem z niej

— Denerwujesz mnie...— powiedziałam smutno, wstając z lozka i zakładając buty. Poprawiłam ramiączko i przygladzilam włosy.
— Puchon..— wypowiedziałam jakbym rzucała najwieksza obelgę.

- No to się chyba zobaczymy pojutrze, Ślizgonko - odparłem spokojnie. Zaszokował mnie jej głos pełen wrogości. Dobrze wiedziała, że nie lubiłem gdy tak mnie nazywa

Jeknelam, zachowując się jak dziecko które nie dostało lizaka.
— Tyler!— mruknelam niezadowolona, podchodząc do niego.
— Buzi!—krzyknęłam.

- Nie - odparłem - Puchon Ślizgonce? Zwariowałaś? - zapytałem przerażony. Opadłem na łóżko i położyłem ręce pod głową
- No idź już - westchnąłem

— Wyganiasz mnie?— zapytałam niczym zdziwiona czterolatka.
— A... No okej. — powiedziałam podchodząc do niego. Nachylilam się i pocałowałam go w policzek.
— Dobranoc kochanie. — uśmiechnelam się lekko i podeszłam do drzwi otwierając je. Poprawiłam sukienkę obciagajac ja tak by niczego nie odsłoniła i wyszłam, cicho zamykajac drzwi.