Skrzydło szpitalne

Z tego co zauważyłem mimo śmiesznej piżamy w kolorowe lody na patyku, dziewczyna była całkiem całkiem. Zdziwiło mnie troche że chciała bym ją zaniósł do łazienki ale po tym jak wstała, chcąc zrobić krok by przejść bez trzymania się czegoś i prawie natychmiast spotkała się z podlogą, zrozumiałem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łazienki wraz z rzeczami o które prosiła. Zostawiłem ją tam i zaczekałem na zewnątrz by następnie. Gdy wykąpała się i przebrała w koszulę nocną sięgającą połowy ud z jakimś napisem na wysokości piersi, znów mnie zawołała. Z uśmiechem wziąlem pachnącą kokosem i cholernie pociągającą nastolatkę na ręce i ruszyłem do jej łóżka, "przypadkiem" przy podnoszeniu jej, podwijając jej koszule.

Wróciłam do łóżeczka dzięki pomocy Gryfona ktory zaczynał mnie irytować. Ja rozumiem... Mlodzienxzy zapał i libido... ale No...

Bylo okej. Az do jakiejs 22. Anastasia wyszła oznajmiając ze wroci za kwadrans. Wtedy Woo Bin tez sie podniosl i powiedział ze tez się zbiera. Nachylił się by poprawić moja poduszke i w momencie gdy chciałam mu podziękować zaczął mnie całować.
Zesztywnialam. Byłam bardziej zaskoczona niz tym ze Tyler chciał ze mna spac.

Gdy pielęgniarka wyszła, stwierdziłem że to ten moment. Ślizgonka nie wyglądała na taką co to trzeba ją dłigo podrywać czy cokolwiek innego.. chciałem więc to zrobiłem. Gdy ułożyłem jej poduszkę, nachyliłem się i złączyłem nasze usta. Chyba należy mi się podziękowanie za wszystko tak? Dziewczyna jakby troche się opierała i próbowała mnie odepchnąć ale chyba tak naprawdę chciała tego bo nie odpychała mnie jakoś mocno. Zresztą z tego co mówiła nie miała nikogo ale nie była do wzięcia. Oj, chyba ktoś tu dosyć mocno łże. Jak można nie mieć nikogo ale nie być do wzięcia? Nonsens.

Wszedłem do sali, w której leżała Ślizgonka, chciałem się spytać jak się dziś czuje i czy wszystko w porządku. Tylko tyle, ze względu na to, że raczej nie chciała mnie widzieć. Jednak, gdy zobaczyłem jak jakiś uczeń ją całuje, zrozumiałem dlaczego nic do mnie nie pisała. Najzwyczajniej w świcie była zajęta kimś innym. Podszedłem do jej łóżka i chwyciłem za tył koszulki chłopaka, odciągając go gwałtownie tak, ze poleciał na najbliższe łóżko.
- Wystarczyło powiedzieć, że masz też innego - odparłem, mimo, że byłem cholernie zdenerwowany, mówiłem spokojnym głosem, który chyba jeszcze bardziej wkurzał - zrozumiałbym twoją propozycję o innej - odparłem, patrząc na nią. Byłem strasznie zawiedziony, myślałem, że akurat ona tego nie zrobi.

To były najgorsze chwile mojego zycia.
Mimo mojego protestu chłopak nie zamierzał sie odsunąć. Jego wargi coraz mocniej o boleśniej napierały na moje. Naprawde mnie to bolało.
Usłyszałam jak drzwi się otwieraja. Anastasia wróciła.
Mhm. Na pewno. To by było zbyt łatwe.
Spojrzałam na Tylera, lekko roztrzęsiona wycierając usta rękawem.
— Tyler... Nie mam nikogo... On.. Fuj Boże... Tyler to nie tak...

Co to kurwa miało być?! Jakim prawem jakiś dupek mi przerywa?! Odepchnąłem się od łóżka na które poleciałem i stanąlem za chłopakiem, klepiąc go w ramie i chrząkając.
-Wybacz.. Drogi pajacu.. Ale chyba coś ci się pomyliło. Nie widzisz że przeszkadzasz?- zapytałem, "uśmiechając się".

Popatrzyłem na Rian wzrokiem litości. Boże jak mogłem dać się tak nabrać, ale skoro ona tak gra, to ja pogram sobie z jej kochankiem inaczej.
- Jasne Rian, oczywiście - mruknąłem i poczułem czyjąś rękę na ramieniu.
Odwróciłem się, a widząc jego parszywą gębę miałem ochotę mu porządnie przypierdolić, jednak nie chciałem zostać wydalony z Hogwartu, a nie byłaby to jedyna bójka w tej szkole.
- Hmm - odparłem, uśmiechając się do niego parszywie - Nie wiem w czym - powiedziałęm, rozglądając się po sali - Nikt cię tu nie chce. A już zwłaszcza ona - dodałem.

– W zabawie. — odparłem spokojnie.
— No jakos się nie opierała jak widziałeś. Mysle ze chce nie tylko mnie ale niegrzecznie nam przerwałeś...— odparłem i puściłem dziewczynie oczko.
— Tam sa drzwi. — wskazałem głowa, patrzac na chłopaka. — Trafisz?— zapytałem łapiąc puchar ktory rzuciła mi Slizgonka. Chyba chciała rzucić nim WE mnie ale Ups... Miała niewiele wiecej siły co motylek. Rozumu pewnie tez nie.

Jego wzrok potrafił wszystko... powiedziec. Zranić bardziej niz słowa.
— Tyler przysięgam... Znam go od kilku godzin... Przysięgam. Uwierz mi...— zaczelam go błagać patrzac na niego coraz bardziej roztrzęsiona.
— Ty...— slyszac słowa Gryfona, złapałam puchar w ktoe wcześniej był sok i rzuciłam w niego, jednak ten zwinnie go złapał.
— Tyler.. Prosze... Uwierz mi... Mowilam ci ze nie chce nikogo poza toba..

Nie słuchałem dziewczyny, żadne słowa nie były w stanie zaprzeczyć temu co widziałem, w dodatku pewnie im przerwałem tak jak chłopak mówił i dlatego nie zaczęła oddawać jeszcze pocałunków, tylko po prostu położyła dłonie na jego klatce. Mimo, iż wiedziałem swoje, nie zamierzałem odpuścić.
- Patrz jednak masz trochę rozumu, by wiedzieć gdzie masz się udać - odparłem - wyjdź stąd póki jeszcze nie jesteś połamany - mruknąłem. Boże jak ten typ mnie denerwował, wystarczyło mi kilka minut. Nie mogłem uwierzyć iż Rian mając mnie ma innego, a do tego tak pojebanego faceta.

Nie słuchał mnie. Widziałam to do cholery. Nie wierzył mi. Wiec czemu tak się zachowywał w stosunku do Gryfona? Całe jedzenie rozpoczęło dziki taniec w moim żołądku.
— Tyler! Przysięgam ci ze nic nas nie łączy! To ten kretyn zaczął mnie całować kiedy Anastasia wyszła! Przysięgam!— z trudem podniosłam się na kolana i podpierając się jedna ręka o ramę w nogach lozka, spojrzałam na Puchona ktory nawet nie zwracał na mnie uwagi.
— Słyszysz? Przysięgam ci ze miedzy nami nic niw ma!

— Ty masz sie tam udać bo ty tu jestes niepotrzebny. — parsknąłem śmiechem. Wyglądało na to ze to była ta definicja wolna ale nie do wzięcia.. Postanowiłem wiec dolać oliwy do ognia.
— Jak to nic nas nie łączy?! A te wszystkie noce?! Mówiłaś ze ci dobrze i ze z nikim nie było ci tak dobrze!

Spojrzałem na dziewczynę na łóżku
- Oczywiście, Rian - odparłem z sarkazem. Nie zamierzałem tego powiedzieć przy chłopaku, bo wtedy uznałby, że wygra, a to gówno prawda, ale gdyby nie chciała to raczej by go odepchnęła. Nastepnie patrzyłem na ciemnowłosego dupka, naprzeciw mnie. Chciał mnie sprowokować, ale ja się nie dałem.
- No patrz, chyba strasznie udawała przy Tobie - mruknąłem - Tak to raczej pocałunku, byłoby co innego.

– Oj nie sadze... — zacmokałam. — Te orgazmy nie były udawane. Ale co ty mozesz o nich wiedziec. — zaśmiałem sie znow. — Sam widziałeś. Nie odepchnęła mnie. Zrobiłaby to gdyby nie chciałam niego pocałunku.
— Jesli skończyłeś to byłbym wdzięczny gdybys wyszedł. — powiedziałem.

Otworzyłam usta slyszac co wygaduje ten kretyn. Spojrzałam szybko na Tylera i az mnie zatkało.
Ona naprawde mi nie wierzył...
zaledwie wczoraj mowilam mu ze go kocham... Ze jest tylko on powtarzałam mu z milion razy... A on w to nie wierzył!
— Nie odepchnelam cie bo nie mogłam debilu!— krzyknęłam patrzac na Woo Bina.

- Jak widzisz nie ma siły - odparłem, spoglądając na dziewczynę kątem oka - cały czas jest przypięta do kroplówki - powiedziałem zgryźliwie
- Ona z Tobą orgazm?- zaśmiałem się - Ty wiesz w ogóle co to jest? A no nie, bo zakończyłeś edukację w przedszkolu nawet jej nie zaczynając - mruknąłem.
- Jedyna osoba która stąd wyjdzie to ty - odparłem wskazując na niego.

Spojrzałem na niego i się roześmiałem wesoło.
— Okej. Mozesz zostac. Ale chyba wygodniej bedzie jął zajmies lozko. — powiedziałem i zamachnąłem się zaciskajac pieść i trafiając nia w szczękę dupka. Dziewczyna zaczela się wydzierać. Wow. Upierdilwa.
— Zamknij się. — rzuciłem do niej.

Widzac jak Woo Bin ni stad ni z owąd uderza Tylwra, krzyknęłam zasłaniając usta.
— Oszalałeś?! Pojebalo cie całkiem?! Tyler... nic ci nie jest?— zapytałam powoli schodząc z lozka ale nie puszczając się ramy.

Boże dziękuję, że mnie pierwszy zaatakował, przynajmniej raz to nie będzie moja wina. Wstałem nie zwarzając na krzyki i pytania dziewczyny, wyjebałem sukinsynowi prosto w nos, przez co wylało się trochę krwi na podłogę. Przynajmniej Anastasia będzie miała trochę roboty.

Nie wierze! Jak dzieci!
— Tyler! Przestańcie do cholery!— krzyknęłam lekko spanikowana. Anastasia mogłaby juz wrócić kurwa...
— Woo Bin Przestan!— krzyknęłam gdy ten oddał Tylerowi. No i się zaczęło.

No lag. Nie bedzie mnie byle jaki dupek bił. Dotknąłem swojego nosa i widzac krew na dłoni lekko się wkurzyłem. Ruszyłem na chłopaka, dosłownie się na niego rzucając. Zaczęliśmy się okładać nawzajem, ignorując pierdolenie dziewczyny. W takich sytuacjach zawsze znajdzie się jakas szmata co musi przeszkadzac.

Wreszcie mogłem się wyżyć przez te wszystkie dni na kimś, czego mi brakowało. Nie zważaliśmy w ogóle na dziewczynę. Ciosy oddawaliśmy sobie nawzajem, czasami udawało nam się zrobić unik, ale to była rzadkość.

Nie mam pojęcia ile to trwało. Ale obaj byliśmy juz zmęczeni. Stanęliśmy na moment lekko zdyszani. On, tal samo jak i ja, większość twarzy miał we krwi. I dobrze.
Zerknąłem na dziewczynę ktora wpatrywała sie w swojego chloptasia przy okazji stając się prawie przezroczysta.
Nie miałem zamiaru odpuszczać.
— Wyjdziesz sam czy sam się wyjebiesz?

Okładaliśmy się naprawdę długo i oboje odsuneliśmy się od siebie w tym samym czasie. Przejechałem dłonią po zakrwawionej twarzy i wpatrywałem się tak samo zakrwawioną twarz chłopaka. Jego pytanie było tak głupie, że aż się roześmiałem.
- To pytanie powinieneś skierować do siebie. Pomóc ci wyjść? - spytałem, patrząc na niego drwiąco

Chyba juz kurwa wystarczy tego.
Widzac ze Woo Bin znowu rusza na Tylera odepchnelam się od lozka i wsunelam pomiędzy nich, opierając plecami o Tylera i zasłaniając twarz dłońmi. Jednak nic nie poczułam. Rozchylilam palce i spojrzałam na Koreańczyka lekko zdziwiona. On raczej nie był zbyt zadowolony. Nie podobała mi się ta mina i rozkazy.

No nie. Ten facet był tak zabawny ze gdyby nie okoliczności to posral bym się ze smiechu. Ruszyłam znow w jego stronę ale oczywiscie, bo czemu nie, Rian musiała sie wtrącić. Żałosne. Bez względu jaka jest miedzy nimi relacja.. Ona ma ja w dupie a ta się płaszczy. Idiotka, jak Boga kocham.
— Odsuń się. — warknalem patrzac jej w oczy. Gdy "dzielnie" pokrecila głowa zirytowałem się i łapiąc ja za wątłe ramiona na ktorych zacisnąłem dłonie, zeby dotarło, odepchnąłem ja na bok, rzucając na sąsiednie lozko przez co rozłączyła sie z kroplówka. Nie zwracając większej uwagi na dziecko, rzuciłem się na chłopaka.

Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, Rian została ode mnie odepchnięta, a gdy chłopak ponownie chciał mnie zdzielić, zatrzymałem jego pięść, a następnie drugą dłonią mu przyłożyłem prosto między żebra.
- Popierdoliło Cię? - spytałem i mimo że byłem wściekły na dziewczynę, podszedłem do niej i podniosłem ją. Przełożyłem jej jedną dłoń za mój kark, a swoją dłonią objąłem ją w talii.

Czułam się jak szmaciana lalka. Najpierw Woo Bin odepchnął mnie od Tylera przez co poleciałam na sąsiednie lozko. Rozlaczylam sie z kroplówka ktora wraz ze stojakiem wylądowała na podłodze z głośnym hukiem.
W następnej chwili Tyler zaczął mnie podnosić, nie wiem nawet po co.
— Zostaw...— powiedziałam zabierając rękę z jego szyi. — Nie masz prawa...— dodałam spuszczając głowę zeby ukryc łzy. Skoro mi nie wierzył to nie sadze zeby to miało sens. Cokolwiek miedzy nami.

Zgiąłem się w pół gdy dostałem miedzy zebra. Chwile trwało nim się wyprostowalem ale gdy to zrobiłem spojrzałem na chłopaka z szyderczym uśmiechem.
— Oj... Chyba ciebie tez tu nikt nie chce...— zaśmiałem się.

Nie zważając na słowa dziewczyny posadziłem ją na łóżku i spojrzałem na chłopaka.
- Widzisz czyli jednak sam się przyznałeś, że Cię nie chce - odparłem z ironicznym uśmiechem.

Musiałam na chwile wyjsć ze skrzydła po kilka rzeczy z sali Obrony ale gdybym wiedziała co moze stać sie przez kwadrans w miejscu gdzie leżą CHORZY, w życiu bym stamtąd nie wyszła. Wróciłam do skrzydła w momencie gdy Tyler odpowiadał cos Gryfonow.
— Co tu się dzieje?!— zapytałam patrzac na ich poobijane twarze i na prawie nieprzytomna Rian.
— Ty.— wskazałam na Tylera.
— Odpowiadaj. — podeszłam do Rian by sprawdzić co z nia. Zdążyłam do niej podejść kiedy przechyliła sie do przodu wprost na mnie. Ułożyłam nieprzytomna dziewczynę na lozku i podłączyłam jej nowa kroplówkę.

Zaczęło mi się robic ciemno przed oczami. Nie chciałam pomocy Tylera. Juz nie. Nadal nie docierało do mnie to ze mi nie uwierzył. Ja rozumiem... zobaczył co zobaczył. Ale tez zobaczył to co chciał. Nie widział ze próbowałam odepchnac Gryfona. I nie widział ze nie kłamie. A mowil ze jest w stanie wyczytać z oczu prawdę. Znowu mnie okłamał. Mowil tez ze mi ufa. Kolejne kłamstwo.
Ostatnie co widziałam to Anastasie która wpadła do skrzydła a następnie podeszła so mnie. Spojrzałam na nia i osunęłam się bezwładnie na pielęgniarkę.

No ładnie... Jeszcze jej nam tu brakowało.... Nie odpyskowalem chłopakowi juz. Udawałem ze ja nic nie wiem i to nie ja zacząłem. Jak zwykle. Stanąłem z boku w ciszy, ciekaw jak dupek bedzie się tłumaczył.

Patrzyłem na rudowłosą i westchnąłem zrezygnowany.
- A jak Pani myśli? - spytałem. Dlaczego akurta mnie, kuźwa byłem jej podopiecznym
- Nic ciekawego się nie zdażyło - odparłem

Gdy okryłam uczennice kołdra, odwrocilam sie i spojrzałam na te dwójkę wyrośniętych dzieciaków i wskazałam swoj gabinet.
– Ale to juz. — warknelam idąc przodem. Gdy weszli do srodka, zamknęłam drzwi i kazałam im usiąść na kozetce. Najpierw zajęłam się Gryfonem któremu kazałam opowiedzieć co się stało.

Chce wiedziec to jej powiem...
Gdy zaczela opatrywać moje rany spojrzałem na nia i chrząknęłem.
— Rzucił sie na mnie bez powodu a kiedy dziewczyna chciała mnie bronić, jej tez się dostało. — odparłem niewinnie.

Miałem zaprzeczyć, ale wiedziałem, że to nie ma sensu. Więc po prostu milczałem i wpatrywałem się w drzwi, aby jak najszybciej wyjść. Nie chciałem już tu wracać. Nie miałem po co?

Spojrzałam na Tylera po słowach Woo Bina i uniosłam brew. Nie bronił się? Nie pyskowała? Hmm...
gdy skończyłam z Woo Binem popatrzyłam na niego.
— Widze cie jutro po śniadaniu tutaj. Odrobisz szlaban. I Gryffindor traci 10 punktów. — odparlam po czym zwróciłam sie do Tylera gdy tamten wyszedł.
— Tal było?— zapytałam zajmując się jego obrażeniami.

Pięknie. Szlaban. Westchnalem i pożegnałem się, wychodząc z gabinetu.
Mijając lozko dziewczyny przez moment poczułem... Poczułem się troche głupio. Ale na szczescie minęło mi to. Wszędzie gdzie się zjawiam cos odwalam. Wyglada na to ze skleciłem gołąbeczki. Ups.
Wyszedłem ze skrzydła kierując się do swojego dormitorium.

Zdziwiłem się na słowa nauczycielki, byłem pewny, że dostanę szlaban jak nie gorzej.
- Tak było - odparłem - tylko zamienił rolę, bo to nie ja zacząłem go okładać pięściami, jedynie co to zazacząłem kłótnie - mruknąłem
- Mogę wyjść? - spytałem, gdy skończyła mnie opatrywać

— O co się poklociliscie?— zapytałam.
— I dlaczego akurat w skrzydle szpitalnym? — dopytalam wyrzucając waciki i patyczki do kosza.

- O nic się nie pokłóciliśmy - odparłem, patrząc na poczynania kobiety.
- Muszę tłumaczyć w jakiej sytuacji zastałem tych dwoje? - spytałem, patrząc z upragnieniem na drzwi.

— a zastałeś ich w jakiejs sytuacji?— zapytałam zaskoczona.
— Bardzo zle?— dopytalam oglądając go jeszxze raz by sprawdzić czy wszystko okej.

- Inaczej bym go nie pobił - stwierdziłem i rozmasowałem pięści
- Nie no, aż tak źle to nie - zaśmiałem się - możliwe, że im w tym przewałem, a ty...przepraszam, Pani przerwała mi bym choć jeszcze trochę go poturbował - odparłem
- Czy teraz mogę iść? - spytałem, wstając z kozetki

Przyjrzałam mu się przez chwile.
—Tak. Mozesz isc. — powiedziałam ale nim wyszedł dodałam.
— Minus dziesięć dla Hufflepuffu i widzimy się jutro po śniadaniu.