Skrzydło szpitalne

Popatrzyłem na nią. No serio udupić swojego wychowanka.
- Dlaczego? - jęknąłem - przecież nie zacząłem tego, tylko Gryfon - mruknąłem niezadowolony.

— Mogles to ukrócić. A ty sam powiedziałeś ze gdybym nie przyszła to jeszcze byś mu poprawił. — powiedziałam.
— Ja naprawde nie wiem jak ta dziewczyna z toba wytrzymuje.

- Że niby miałem nie oddawać? - spytałem
- Prawda jest taka, że oboje byśmy się na siebie rzucili - odparłem
- Na szczęście już nie musi - dodałem i wyszedłem z skrzydła szpitalnego, kierując się do mojego dormitorium

Next > Dormitorium Puchonów

No co za ludzie... Tak najlepiej pozabijajcie się i bedzie spokoj. A co tam. Przynajmniej sprzątać noe bedzie trzeba. Nim poszłam spac zajrzałam jeszcze do Rian. Juz zaczynała jeść ale obecnie wygladała gorzej niz kiedykolwiek.
Wróciłam do siebie, zastanawiając się co wymyślić im na szlaban.

Mus to mus... jeszcze znowu wyląduje u dyrki...
po śniadaniu tak jak było ustalone, zjawiłem się w skrzydle. Slizgonska dziewczyna leżała bez ruchu, tak jak ja zostawiła Ruda. Zdziwiłem się lekko. Myślałem ze juz powinna byc przytomna. Podszedłem i nachyliłem się nad nia nasłuchując czy oddycha.

Wszedłem do tej popierdolonej sali i znowu zobaczyłem jak Gryfon nachyla się nad Ślizgonką. Pokręciłem tylko głową i przechodząc przy chłopaku, zatrzymałem się.
- Ja rozumiem, że nie masz powodzenia, ale serio z nieprzytomną? - spytałem ironicznie i podążyłem do gabinetu Anastasi.
Wszedłem do środka uprzednio pukając.

— Spierdalaj. — rzuciłem do Puchona.
— Sprawdzałem czy oddycha. — powiedziałem wchodząc za nim do gabinetu. — Na szczescie juz nie. — dodałem i przywitałem się z profesorka.

Slyszac pukanie powiedziałam ciche "Prosze" i uśmiechnelam się na widok ulubionych uczniów. Wyjęłam cos z szuflady i schowałam to za plecami wstając do chłopców.
— Miło mi was widzieć. — odparlam po czym wyciagnelam przed siebie dwa opakowania szczoteczek do zębów. — Wezcie to i dajcie mi różdżki.

- Pani chyba sobie żartuje - mruknąłem, wiedząc co się szykuje.
Nie zamierzałem oddawać różdżki, bo dzięki niej i mojej mocy, byłem inny od mugoli.
Poza tym to najważniejsza rzecz dla czarodzieja.

Rozesmialem się wesoło.
— Bardzo zabawne. Moze się pani streszczać? Nie mam całego dnia. – warknalem.

— Jesli nie oddacie mi różdżek to wymyślę wam cos gorszego. — powiedziałam. — Macie trzy sekundy. — warknelam. – 1...2....

- Co takiego? - spytałem, wyciągając ze spodni różdżkę, ale nie podając jej nauczycielce. Heleno i ona jest opiekunem twojego domu...Co za pojebane pomysły mają ci nauczyciele.

Chyba zwariowała. Oparłem się plecami o sciane, nie zamierzając oddawać różdżki. Nie rozstaje się z różdżka. Mam gdzies to Rude.

— Nie to nie...— powiedziałam i machnęłam rozdzka. Moi ulubieni uczniowie zostali do siebie przesunięci i skuci magicznymi kajdankami które zdjac moge tylko ja.
Machnęłam różdżka po raz drugi i ich przedmioty do czarowania znalazły się w mojej dłoni. Dałam im szczoteczki i wyszłam wskazując by szli za mna. Gdy wyszłam na główna sale a omiń w koncu podeszli, wskazałam im co maja zrobic.
— Macie to wyczyścić. Łącznie z płytkami na ścianie. Nawet nie potrzebujecie krzeseł. — usmiechbelam się "uroczo". Małe, białe płytki na ścianie, kończyły się gdzies na 1,80 od podłogi.
— Postaracie się nie zabic? Tam sa wiaderka z woda... I butelka zwykłego płynu. Nie bede okrutna przeciez..

Ją chyba coś pierdolnęło. Boże co za pojebany babsztyl, żeby skuć mnie z tym pierdolonym Gryfonem.
- Naprawdę myśli Pani, że tak skuci będziemy pracować? - spytałem z ironią, gdy przestała ględzić.

— Tak. — odparlam. — Jedna rękę macie wolna. — dodałam. — Weźcie się do roboty. Im szybciej zaczniecie tym szybciej skończycie. Muszę wyjsć i skontaktować się z Mungiem. Jak wroce i nic nie bedzie rozjebane to moze was rozmyje. — warknelam i wyszłam ze skrzydła.

Matko... Ona tak na serio!
Patrzyłem na nia z rozchylonymi ustami gdy wychodziła. Kiedy zniknęła, prychnalem.
— Swietnie. Zostałem skazany na debila z Huffu...

- Serio może? - odparłem zanim wyszła. Jest totalnie pipierdolona ta Ruda. Najbardziej martwił mnie stan Rian, mimo wszystko, skoro Anastasia idzie do Munga to musi być źle.
- A ja na idiotę z Gryffu... - mruknąłem niezadowolony

— Co tam mruczysz paniusiu?— zapytałem i szarpnalem ręka tym sam szarpiąc nim, po czym podszedłem do lozka i rzuciłem się na nie.

- No chyba sobie jaja robisz - odparłem i szarpnąłem nim, by przesunąć drugie łóżko. Jeżeli ona myśli że coś zrobię to ją pojebało. Klepnąłem na łóżko i zamknąłem oczy.

— Ja przynajmniej je mam. — puściłem mu oczko i zamilklem. Milczeliśmy dosyc długo dopoki się nie odezwałem.
— Długo ja masz?— zapytałem nie otwierając oczu.

Nic nie odpowiedziałem na jego pierwszy komentarz, więc zapadła grobowa cisza, myślałem że tak zostanie, ale musiał się kurwa odezwać.
- Co? - spytałem, gdyż nie usłyszałem poczatku jego pytania.

— Jajco. — mruknąłem. — Pytam czy długo ją masz. Shin. — odparłem poprawiając sobie poduszke pod głowa.

- Uważaj bo ci odpowiem - mruknąłem z zamkniętymi oczami
- Nie interesuje Cię to więc na chuj pytasz - odparłem

— Gdyby mnie nie interesowało to bym chyba nie pytał nie?— prychnalem.
— Chyba chce wiedziec ile była używana.

- Mów chociaż normalnie - westchnąłem
- Chyba sam powinieneś wiedzieć - odparłem - przecież sypiasz z nią - dodałem

— Mowie debilu normalnie. – prychnalem.
— Jaki byłby sens pytania cie o to, juz po tym jak juz bym z nia sypiał?– zapytałem patrzac w sufit.

Czyli jednak się nie pieprzyli, czyli dobrze myślałem.
- Na chuj ją wczoraj całowałwś idioto? - spytałem
- Czyli gustujesz w laskach na jedną noc? - zadałem kolejne pytanie.

— A co nie wolno? To Twoja dziewczyna?— zapytałem dobrze znając odpowiedz.
— Na jedna moze nie... Na dwie... trzy... zalezy od dziewczyny

- Chyba znasz odpowiedź - odparłem, wtulając się w poduszkę. Może chociaż bym sobie pospał o ile ten debil znowu nie bedzie mnie pytał

— Gdybym znał to bym nie pytał. Jestes ułomny?— zapytałem.
— W lozku tez jest taka kłoda jak teraz? Co ona tu robi?

Ja pierdole, a mogłem oddać rudej tą różdżkę, a nie być przepytywany przez tego debila. Zaraz mu coś zrobię. Mógłby się raz na dobre zamknąć.
- Stul pysk - odparłem, mocniej wciskając twarz w poduszkę.
Boże Anastasia wracaj, bo z nim nie wyrobię.

— Chyba jestes lekko poddenerwowany. — powiedziałem lekko i znow zmieniłem pozycje.
— Jest chociaz wygimnastykowana? Bo jak tak to mozna się chociaz niezle zabawić. A jak jest taka sztywna to jedynie wyruchac i odstawić. Wtedy faktycznie na jedna noc. Ma głębokie gardło chociaz?

- Czy ogarniasz słowa : stul pysk? - spytałem
- Bo chodzi w tym o to byś się do mnie nie odzywał i tak ci nic nie powiem o Riam - odparłem spokojnie.

— Dobra Jezu... Sam się dowiem jak stad wyjdzie. — mruknąłem i na moment się uciszylem.
— Widocznie jeszcze ci nie ciągnęła. Powiem ci jak było.

- Tsa bo na pewno ci się odda - mruknąłem - proszę Cię jej nie zaciągnesz do łóżka - odparłem, mając nadzieję, że mam rację.

— Tak sadzisz? — zaśmiałem się. — Żałuj ze nie wszedłeś jak byliśmy w lazience... To łatwa dziewczynka. Przyjrzyj jej sie. Jest stworzona dla wielu fiutow. Kazdy mógłby ja zapiąć na milion sposobów.

- A niby na co ci w tej łazience pozwoliła, hmm? - spytałem. Nie wierzyłem własnym uszom, ale skoro jesteśmy ze sobą spięci postanowiłem nie mówić niczego byśmy ponownie zaczęli się napieprzać.

Przekręciłem głowę i spojrzałem na chłopaka z uśmieszkiem.
— Jakby ci to.... Powiedzenie " dobrać się komuś do dupy" nabrało GŁĘBSZEGO znaczenia

- Oczywiście - odparłem, kompletnie mu nie wierząc, jednak ziarno wątpliwości zasiał. Poza tym czym ja się przejmuje. Ona albo stąd wyjdzie, albo pójdzie do Munga, więc i tak się nie zobaczymy, na co liczyłem, bo nie zniósłbym widywania jej codziennie. Obróciłem się na bok i zacząłem powoli odpływać w spokojnej ciszy.

Parsknąłem śmiechem.
— No niezle. — powiedziałem kręcąc głowa.
— Juz się bałem że cos miedzy wami jest. Ale z tego co widze na szczescie nie.

- Naprawdę nie wiem jak masz na imię, ale gówno mnie to obchodzi, po prostu się zamknij, chce spać - mruknąłem zły. Do jasnej cholery co z nim było nie tak. Dlaczego on do mnie gada? Powinien się zamknąć dla swojego dobra.

— A spij. Czy ja ci zabraniam?— zapytałem.
— Jak dla mnie to mozesz zdechnąć. Ona tez się ucieszy.

Nie wiem o ktorej się obudziłam. Było jasno. Bardzo jasno. Obróciłam się na bok z jedliśmy. Chryste.... i wtedy przypomniałam sobie wydarzenia poprzedniego wieczora.... Łzy stanęły mi w oczach a sama znow zaczelam drzeć. Bolało mnie strasznie. To ze mi nie uwierzył... Uwierzył komuś kogo nie znał.... Gryfonowi... A nie mnie.
Powoli podniosłam się do siadu i rozejrzałam po sali. Serce stanelo mi na moment gdy zobaczyłam Tylera... skutego z Binem. Nawet nie chce wiedziec.
Cicho zsunelam się z lozka i trzymajac się czego tylko mogłam, zaczelam zbierac swoje rzeczy. Wracam do dormitorium. Odpielam rurkę od pustej kroplówki by nie ciagnąc ze sobą stojaka.

Zignorowałem odpowiedzi tego dupka, miałem już go dosyć.
- Rian by cię przez kij nie dotknęła - mruknąłem do chłopaka.
Gdy usłyszałem lekkie szuranie, podniosłem się do siadu, mając nadzieję, że to była Anastasia, jednak byłoby zbyt pięknie gdyby ona wróciła. Za to osoba, która wstała to Rian, spojrzałem na nią, widać że się gdzieś zbierała.
- A ty gdzie idziesz? - spytałem, zapisując każdy jej ruch w głowie