Dormitorium Soo

Po wejściu do swojego dormitorium zdjelam buty oraz ciuchy, i w samej bieliźnie rzuciłam się na łóżko. Nie mam już humoru na nic. Gapilam się w komodę stojąca niedaleko łóżka aż w końcu zasnęłam.

Obudziło mnie dziobanie Sowy. Ptak ciągnął mnie i szarpał za włosy. -No wstaje ty kurwiu! -zeszłam z łóżka i wciagnelam na siebie spodnie oraz koszule które niedawno z siebie zdjelam. Zamiast szpilek założyłam trampki i wybiegłam z Sową która ciągnęła mnie za włosy, nawet nie zapielam koszuli.
Next: Błonia

Usiadłam na swoim łóżku po czym zabrałam się za słodycze oraz pisanie tekstu nowej piosenki.

Usnelam podczas pisania. Po przebudzeniu się poszłam się wykąpać a następnie ubrać. Założyłam te same shorty co poprzedniego dnia i top po czym wyszlam z dormitorium
Next: Jezioro

Wróciłam do swojego dormitorium i położyłam się na łóżku w poprzek, patrząc w sufit.

Słabo,  ale słychać było muzykę dochodzacą z wielkiej sali. Po dłuższym namyśle wstałam I zaczęłam się szykować.
Ubrana i umalowana stanęłam przed lustrem. Bal maskowy?  Spojrzałam na swoją czarną,  koronkowa maskę która  zakrywała oczy. Hmm.. Spojrzałam w lustro po czym chwyciłam swoją różdżkę i zmienilam długość oraz kolor włosów.
Jeszcze raz sprawdziłam czy jest okej, po czym założyłam buty na wysokim obcasie i wyszlam.

Zrzuciłam najpierw obcasy z nóg,  a potem zabrałam się za zdejmowanie sukni. Rzuciłam ja na fotel a na nią podwiazkę i różdżkę. Zauwazylam ze na nagdarstku nie ma mojej bransoletki z przywieszką w kształcie delfina. Pozniej jej poszukam. W samej bieliźnie poszłam do łazienki.
W czasie kąpieli ciągle myślałam o tym co zobaczyłam.  Zastanawiałam się skąd je ma. Nie wyglądały jak blizny po zadrapaniu. . Czy czymś.  Po prysznicu, założyłam sięgający do kolan szlafrok i zawiązałam go. Położyłam się na łóżku,  gapiąc w baldachim. Korciło mnie żeby do niego iść i zapytać.

Wpadłam do siebie, od razu rzucając się do łazienki a następnie do sedesu do którego zwróciłam wszystko, łącznie chyba z żołądkiem. Kiedy skończyłam, siedziałam na podłodze przez jakiś czas, opierając się o toaletę. W końcu podniosłam się I podeszłam do umywalki. Szybko umylam zęby i wypłukałam usta. No i ładnie. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. O mamo...

Wszedłem z Soo do dormitorium. Zaskoczyło mnie, że jej własnego, posadziłem ją na łóżku.

-O.. I fajnie.. Ale to nie jest moje dormitorium. ..-powiedziałam poprawiając włosy. -Zaśpiewasz mi coś?

- Nie umiem śpiewać - zaśmiałem się i oparłem o ścianę.

-To może opowiesz mi coś ciekawego? -położyłam się na łóżku. -Możesz tu usiąść. Raczej cie nie ugryze.-powiedziałam klepiąc miejsce na łóżku.

- Wiem, że nie - usiadłem na łóżku. - Co chcesz by Ci opowiedzieć?

-Cokolwiek. Historie swojego życia. . Pierwsza miłość. .. Wszystko

- Nie za dużo trochę? - zaśmiałem się.

-Nie. No opowiedz! -powiedziałam dźgając go w ramie.

- Może chcesz posłuchać o tropieniu smoka w Himalajach? - zapytałem z rozbawieniem. Skrzywiłem się, gdy nagle rozbolała mnie noga. Po chwili ból minął.

-Nie. Nie lubię smoków. Chce posłuchać wzruszającej historia twego życia gadzie. .. Coś ci jest?

- Nie, to po prostu pamiątka po walce ze śmierciożercą - mruknąłem.

-Walczyłeś ze śmierciozerca?

- Z kilkoma, czterech na pięciu, ale akurat Yaxley trafił mnie w nogę...

-I co ci w nią zrobił? -zapytałam unosząc się na łokciu.

- Trafił w nią, nie da się jej do końca wyleczyć. Cholera by go... - syknąłem.

-Tak mi przykro..-powiedziałam siadając i kładąc mu rękę na ramieniu. -Współczuję twojej nodze.-rozpłakałam  klepiac go lekkow rękę. -Bardzo boli?

Spojrzałem na nią z totalnym mindfuckiem. - Kilka razy dziennie, nic wielkiego, nie płacz.

-Dlaczego? Może coś tym zrobić?  -zapytałam nie przestając płakać.  Przecież to tragedia.-Upiec ciasto.. albo cos

Zmarszczyłem brwi. - Da się coś zrobić. Żyć z tym - wzruszyłem ramionami.

-A ona nie chce być lepsza? Kochasz ją?

- Widać, że jesteś pijana - przewróciłem oczami.

-Nie jestem. Ja nigdy nie jestem pijana. I nie przewracaj oczami bo mnie to denerwuje James

- Właśnie, że jesteś, Soo - mruknąłem ignorując uwagę o przewracaniu oczami.

-Wlansie ze nie jestem, James...-przedrzeźniłam jego ton.

- Jesteś - podniosłem się. - Lecę do siebie odpocząć, do kiedyś tam, Soo - rzuciłem i wyszedłem.

-No i mnie zostawił.. bajki nie było. .. Dupek.-Odwróciłam sie na drugi bok, nie zdejmując nawet butów. Swoją drogą będę musiała poszukać swojego płaszcza

Wróciłam do swojego dormitorium gdzie zamknęłam drzwi i zdjelam buty, następnie kładąc się na łóżku i przyjrywajac się do połowy kołdrą. Zaczęłam płakać nie mając siły w inny sposób wyrazić swojego smutku i poczucia własnej beznadziejności. Nawet krzyczeć mi się juz nie chciało.

Że snu wyrwał mnie okropny ból brzucha. Zgięło mnie w pół na łóżku. Kiedy trochę przeszło, zsunęłam się z łóżka na ziemię. Wstałam I podeszłam do drzwi, wychodząc przez nie.

Kiedy wróciłam do dormitorium, wyjelam z szafy torbę i włożyłam do niej kilka rzeczy. Przebrałam się cała na czarno po czym zarzuciłam na głowę kaptur bluzy. Wzięłam torbę na ramię i ruszyłam do drzwi.
-Chodź. -powiedziałam a pies zaczął na mnie szczekać. Stanął przed drzwiami i zaczął na mnie szczekać i warczec. Sięgnęłam po różdżkę której nie miałam. Wypadła mi w klasie... Cholera.
-Cong Cong. .. wypuść mnie..-Husky jeszcze bardziej zaczął szczekać. Wystraszyłam się go. Nigdy tak nie robił. W końcu zaczęłam płakać nie wiedząc co robić.

-Dobra. . Nigdzie nie jadę.  Obiecuje. -powiedziałam po kilku godzinach siedzenia na łóżku bez ruchu. Pies pilnował żebym z niego nie zeszła. Juz cala odretwiałam. -Naprawdę nie pojadę.  -powiedziałam szczerze. Cong Cong  popatrzył na mnie i wskoczył na łóżko lizać mnie po twarzy radośnie.  Nie lubiłam tego.
-Ey! Nie pozwalaj sobie.-ostrzeglam.  Usiadł i zaczął mer dać ogonem. Pogłaskałam go i wstałam z łóżka.  Nie protestował.  Poszłam się wykąpać.

Po powrocie do pokoju zrzuciłam ręcznik i zaczęłam się ubierać. Czarne rzeczy, skóra i wysokie obcasy weszły mi już w modę.  Czułam się w tym po prostu dobrze.  Postawiłam znów zmienić fryzurę.  Od czegoś mam magię. . Następnie wyszlam z dormitorium a pies cicho podążył za mną. 
Next: Gdzieś gdzie nie powinno mnie byc