Pokój Diany Blake

Jęknęłam głośno gdy ścisnęła. - Dobrze, przyjdę - szepnęłam. - Będę grzeczna, Pani - dodałam i czekałam, aż ze mnie zejdzie.

Wstałam i się ubrałam, podeszłam do drzwi i zatrzymałam się na chwilę - Dziękuję za dziś - powiedziałam z wdzięcznym uśmiechem. - Do jutra - wyszłam.
NP: Dormitorium Dziewczyn (Ravenclaw)

Przyszłam znów, świeżo po prysznicu, wyszykowana i wyperfumowana. Byłam w krótkiej czarnej sukience. Chciałam się dla niej postarać ze swoim wyglądem. Zapukałam do drzwi. - Można?

Weszłam i usiadłam obok niej, spojrzałam jaką książkę czyta. - Jestem pewna tego słowa, tak jak i pewna tego, że mój masochizm jest równy Pani sadyzmowi. Więc nawet nie będzie sytuacji, bym zdesperowana przypominała sobie to słowo. Myślałam o tym po wyjściu, przez cały prysznic i nieprzespaną noc, wiem, że takie słowo wybieram oraz to, że nie będę nawet chciała go powiedzieć - powiedziałam patrząc na nią z pewnością siebie.

- Ale przecież wymyśliłam! Wybrałam, że to Quetzelcoatl! - westchnęłam bliska załamania. Nie spodziewałam się, że będzie to szło tak ciężko i będzie miała opory wciąż. - Mówiłam, że jestem pewna, że to słowo...

Warga mi zadrżała, czułam jakbym miała się rozpłakać. Tak się nastawiłam na dzisiejsze spotkanie, tak się cieszyłam, tyle o nim myślałam i... Nic? Kiwnęłam tylko głową i wyszłam z jej pokoju.
NP: Pub pod trzema miotłami.

Zatrzymałam się przed drzwiami pokoju. Stwierdziłam, że sama z siebie urozmaicę lekko nasze spotkanie. Ubrana w mundurek jakiejś mugolskiej szkoły, dość na moje oko ponętny i kuszący, zapukałam do drzwi. Kilka sekund przed jej odpowiedzią poświęciłam na przypomnienie sobie dwóch wymyślonych słów, które były przeznaczone dla naszej relacji. Wątpiłam, że kiedykolwiek z nich skorzystam, ale miały być fundamentem tej relacji.

Minęło kilka minut i nic nie usłyszałam, żadnej odpowiedzi. Może jej nie ma? Albo śpi? Ehhh... Westchnęłam ciężko i poszłam do dormitorium. Znów podniecona na samą myśl o spotkaniu zdecydowałam się sama siebie zaspokoić.
NP: Dormitorium Dziewczyn (Ravenclaw)

Przyszłam znów, po drodze odwiedzając dormitorium by ubrać się tak jak wczoraj. Usiadłam na podłodze obok drzwi, nie wchodziłam do pokoju, domyślając się, że Diana jest jeszcze w klasie. Oparłam głowę na rękach i się zamyśliłam.

Wstałam i prychnęłam. Nie to nie. Wyszłam.
NP: Bóg jeden wie gdzie.

Zatrzymałam się przed drzwiami jej pokoju czekając na brata i Soo. Ostrożnie trzymałam minibombę, niekoniecznie trzeba była używać słowa zapalnika. Palec nie tam gdzie trzeba i śmierć na miejscu, z takiej odległości.

-No na co czekasz? Wio! -ponagliłam Isobel.

Dotarłem na miejsce, wziąłem bombę od Isobel, stojąc przed drzwiami pokoju. Wyjąłem różdżkę i skierowałem na drzwi. - Alohomora - schowałem do kieszeni. - Słowo zapalnik? - zapytałem siostrę.

-Pewnie "giń szmato" hahah-powiedziałam opierając się o ścianę.

- Azazel to rzuci lepiej niż ja - wyjaśniłam Soo. Moje dzieło nie było zbyt lekkie, wyjęłam z kieszeni notes i nabazgrałam na nim słowo, pokazałam bratu, nie chciałam mówić, bo wybuchłoby to tu na miejscu.

- No... To słowo byłoby dobre - powiedziałem do Soo z uznaniem. Przeczytałem uważnie słowo na kartce, spróbowałem się nie roześmiać. Kopniakiem otworzyłem drzwi i wrzuciłem bombę na środek pokoju. - Chomik akbar! - zawołałem gdy wylądowała i zamknąłem drzwi szybko. Słychać było głośny huk, drzwi zadrżały. Otworzyłem je na chwilę. Materiał wybuchowy przewrócił szafę, rozwalił stolik, krzesła roztrzaskały się o ścianę, łóżko leżało przewrócone na bok, Diana cała czerwona od farby, a małe bomby roztrzaskały jeszcze okno i szafkę nocną. - No, ładnie - zamknąłem drzwi i odwróciłem się do nich. - Co teraz robimy?

Kiedy po wrzuceniu bomby Az otworzył na chwile drzwi, na moment odebrało mi mowę. Kiedy znów je zamknął zaczęłam się opętańczo śmiać. -Chyba... Chyba jednak zainwestuje w aparat! Hahah -wzięłam kilka oddechów. -Proponuje... Odjebać coś Gryfonom. Ot tak... losowy dom sobie wybrałam... Konkretnie dormitorium chłopców. ...-powiedziałam udając niewiniątko.

- Hmmm... Gryfoni... Nic do nich nie mam, ale przecież... Jakieś tam żarty nie zaszkodzą, tak? - roześmiałam się razem z Soo. - Chodźmy!

- Bo Carl? - zapytałem i poszedłem za Isobel.
NP: Dormitorium Chłopców (Gryffindor)

-Cooo? Nieee.. Pff.. jaki Carl..-powiedziałam szczerząc się do Aza i idąc razem z nim.
Next: Wiecie

Wszedłem do pokoju rozglądając się. Mhhm, uroczy róż. Idealny dla opiekunki ślizgonów...-W sumie, to nic wielkiego. Można odkupić te talerze-wzruszyłem ramionami wkładając ręce do kieszeni.

- Pytam się, dlaczego je stłukłeś, kretynie. Nie obchodzi mnie to, że możesz iść do sklepu i kupić identyczne. Po prostu pytam, czy odebrało ci już do końca rozum, czy nigdy go nie miałeś, skoro się tak zachowujesz?

-Najwidoczniej-mruknąłem-Mogę dostać ostrzeżenie, minusowe punkty i stąd iść?

-Cudownie-mruknąłem otwierając drzwi-Do widzenia-powiedziałem wychodząc.