Dormitorium Dziewcząt

- Nie chce jej łamać - stwierdziłem
- Dlaczego czujesz się gorsza od innych? - spytałem - Jesteś piękna, mądra i seksowną, czego można chceć bardziej? - zapytałem

— Ciebie. Ciebie chce wiecej...— powiedziałam lekko dygocząc.
– Nie kończ tego..

- Masz mnie tylko dla siebie, więc nie o to chodzi - mruknąłem
- A odpowiesz mi dlaczego uważasz się za gorszą od innych? - zapytałem ponownie

— No bo... Nie wiem... Po prostu... — zaczelam i sciszylam głos. — Ze mna zawsze było ciąg nie tak... Czasami... Zbyt mocno reaguje uczuciowo.. w sensie emocjami... Nie wiem...— powiedziałam szeptem. Nie podnosilam na niego wzorku. Wbiłam wzrok w nasze dłonie.

- To posłuchaj teraz mojej wersji, jak to wygląda z mojego punktu widzenia - stwierdziłem i zacisnąłem nasze dłonie
- Byłaś pewna siebie jak cię spotkałem - mruknąłem - Dopiero po tym jak uprawialiśmy seks, zaczęłaś czuć się gorsza - odparłem - przez to jaki jesteśmy - wytłumaczyłem, odsuwając się od niej i puszczając jej rękę.

— Nie. To nie przez to... Zawsze taka byłam.. Jestes jedynakiem wiec nie wiesz...– powiedziałam patrAc jak mnie puszcza i się odsuwa.
– Nie kończ tego... Prosze..— powiedziałam składając przed sobą dłonie jak do modlitwy i pocierając je o siebie.

- Lubię cię i nie chce byś przeze mnie czuła się gorsza - mruknąłem - chcę byś czuła się tak piękna i potrzebna jaką ja cię widzę - odparłem - może z innym tak będzie - powiedziałem, unosząc kącik ust.

Pokręciłam głowa. W pomieszczeniu temperatura zaczela gwałtownie wzrastać i spadać. Zaczela się trząść z zimna.
— Nie chce innego... Nie bedzie innego... Prosze.. Poprawie sie... — powiedziałam zachrypiałym i piszczącym głosem. Gdyby nie to ze jesteśmy w pomieszczeniu, moja magia pewnie stworzyłaby śnieg. Chociaz... Ona ma jakies zasady? Gdy mojej usta zrobiły się prawie sine, temperatura znow mocno wzrosła.

- Nie chodzi, byś się zmieniała - stwierdziłem. Czułem się raz gorąco, raz zimno i raczej nie były to emocje. Popatrzyłem na nią i widząc jej emocje wypisane na twarzy, podszedłem do niej i przytulałem ją do swojej piersi. Nie wiem czy dobrze robiłem, może pogorszyłem tylko sytuacje.
- Uspokój się - mruknąłem cicho

— Jestem spokojna.— odpowiedziałam. Zbierające się nad zamkiem czarne, deszczowe chmury były zaprzeczeniem moich slow.
— Nie łam obietnicy... Bede grzeczna...— powiedziałam mocno go przytulając.

- Nie sądzę, byś była spokojna - mruknąłem cicho, nadal ją przytulając. Mając jej ciało w objęciach, sam nie byłem pewien czy dam jej odejść.
- Nie chcę byś była grzeczna, chcę byś była sobą - stwierdziłem - będę tęsknić - odparłem, próbując się wyplątać z jej objęć.

— Bede sobą... Obecuje..— powiedziałam zaczynajac coraz bardziej panikować.
— Ja... Ja nie chce tęsknić... Ja chce cie mieć przy tobie..— powiedziałam szybko. — Prosze nie zostawiaj mnie..— miałam dwie... a w zasadzie trzy opcje. Jedna - paść na kolana i błagać, druga - powiedziec mu ze go kocham... ale wtedy i tak odejdzie... i trzecia.. dać mu odejsc... Boże.
— Nie rób mi tego..

Złapałem ją pod uda i podszedłem do łóżka, kładąc ją tak by nogi zwisały jej z łóżka. Przykucnąłem pomiędzy jej nogami i popatrzyłem w górę w jej oczy.
- Chcę dla ciebie jak najlepiej - stwierdziłem - nie chcę byś cały czas była smutna, ale przy mnie zazwyczaj się denerwujesz - odparłem

— Juz nie bede smutna. Ani nie bede się denerwować. — powiedziałam kładąc dłonie na jego policzkach.
— Błagam... nie zostawiaj mnie...

- Nie błagaj mnie - mruknąłem - uwielbiam cię i nie chcę cię zostawiać - dodałem - ale chcę byś czuła się dobrze jak nie przy mnie to przy innym - stwierdziłem

— Nieważne jak się czuje... Ja chce byc przy tobie. — powiedziałam.
— Nie przy innym... Jesli mam byc przy innym to wole w ogole nie wychylać sie nawet poza dormitorium.

- Rian spotkasz wielu lepszych ode mnie - odparłe - ale dla mnie ważne jest się czujesz - mruknąłem

— Czy ty nie rozumiesz?! Ze ja nie chce innych?!— zapytałam patrząc mu w oczy.
— Jesli masz mnie dość to to powiedz... Wtedy.. Zrozumiem. Ale nie traktuj mojego dobra jako wymówki... Jesli chcesz mnie zostawic przez to ze cos... Ze ci się odechciało to dobrze.. Małżeństwem nie jesteśmy... Jestes wolny. Tylko nie kłam..

Podniosłem się lekko i złapałem ją za policzki, przyciągając do siebie, łącząc nasze usta. Po dłuższej chwili się odsunąłem i przeniosłem swoje dłonie na jej uda.
- Nie mam cię dość - mruknąłem - nie chcę cię zostawiać - dodałem
- Twoje dobro jest dla mnie ważne - odparłem

Wpiłam się w jego wargi gdy się podniosl. Wiedziałam ze ten tydzień to jakies szaleństwo...
— To się zdecyduj... Chcesz odejsc czy chcesz mojego dobra? Bo jedno wyklucza drugie

Zszokowała mnie jej odpowiedź
- Skoro jedno wyklucza drugie, to wybór jest chyba jasny - mruknąłem i wstałem podchodząc do drzwi
- Myślałem, że to wcale nie wyklucza siebie nawzajem

— Wyklucza. — powiedziałam patrzac za nim. — Jesli mnie zostawisz to na pewno nie bede szczęśliwa... A jesli chcesz zebym była to musisz zostac...— dodałam zaciskajac dłonie w pieści i chowajac je miedzy udami.

- A co jeśli będzie lepiej beze mnie? - spytałem, podchodząc do jej łóżka i kładąc się z drugiej strony
- Wiesz, będziesz miała chłoptasia i takie tam - dodałem

— A co jesli...— urwałam. Jesli jestem głupia i zadurzyłam się w tobie...
— Jesli nie chce? — zapytałam. — Po co mi chłoptaś? Ty sam widze nie wiesz co masz robic.. tak jak i ja. Ale jesli chcesz mnie zostawic i wiecej nie oglądać to dobrze. Nie mam prawa cie przy sobie trzymać..

- Jeżeli nie chcesz mieć chłopaka to zostaje - mruknąłem
- Nie mam bladego pojęcia co zrobić

Przełknęlam ślinę i na moment zamknęłam oczy. Moge do konca zycia byc sama... Bez możliwości podzielenia się miłością i bez możliwości otrzymania jej... Byleby był ze mna.
Otworzyłam oczy i dopiero wtedy się do niego odwrocilam.
— Nic. Po prostu zostań...

- No przecież już się nie ruszę - powiedziałem uśmiechając się do dziewczyny
- Nie zamierzam. Za dobrze jest mi z tobą - mruknąłem

— Wiec... Dlaczego w ogole próbowałeś?— zapytałam.
— To... Był zart? Chciałeś zobaczyc moja teakce? Wiesz ze byłam bliska tego zeby paść przed toba na kolana?— zapytałam znow.

- Myślałem, że w końcu powieszenie, iż rzeczywistoście możesz mieć lepiej z innym - wytłumaczyłem - ale nie chciałbym byś mnie błagała - dodałem

Popatrzyłam na niego chwile po czym znow odwrocilam się tyłem do niego, patrzac na dwoje stopy które zwisały nad ziemia.
— Z nikim nie bedzie mi lepiej...

Przysunąłem się do niej i wyciągnąłem dłonie, łapiąc ją w talii. Przeciągnąłem ją do siebie tak, że jej plecy opierały się o moją klatkę piersiową.
- Zobaczysz jeszcze będziesz chciała innego - powiedziałem do jej ucha

Chlipnelam cicho a moim ciałem wstrząsnął krotki dreszcz gdy tak mnie do siebie przyciągnął.
— Nie mow tak... Gdybym chciała innego to juz teraz byłbyś przynajmniej którymś z kolei...

- Nie płacz, skarbie - odparłem
- Przecież jestem którymś z kolei - usmiechnąłem się całując ją w szyję.

— Jestes pierwszym... — powiedziałam. — Przeciez to wiesz... Wszystko poprzednie było tylko... Tylko było.. Wiesz ze jestes pierwszy..— odparlam starając się naprawde uspokoić.

- Wiem maluszku - szepnąłem - Wiem to - wymruczałem
- I powiem ci szczerze, że cholernie się z tego powodu cieszę - powiedziałem, kładąc dłonie na jej udach i zacząłem lekko je masować, by się uspokoiła

— Kiedy... Nie widzieliśmy się przez te pare dni... Nie byłam z nikim. Nie potrafiłam. Siedziałam w dormitorium. Nie chciałam nikogo...— wyjaśniłam oddychając głębiej. Zamknęłam oczy odchylając głowę i opierając ja o jego ramie za soba.

- Uwierz mi, nie ty jedna - stwierdziłem
- Mimo, iż byłem seksualnie sfrustrowany, nie mogłem iść do innej -mruknąłem, przypominając sobie tamte dni
- Ale gdy powiedziałaś mi, że uprawiałaś seks z innymi, byłem wściekły, tyle że nie na ciebie - zaśmiałem się

— A na kogo?— zapytałam starając się ukryc zaskoczenie spowodowane jego słowami.
— Byłeś... zazdrosny?

- No wiesz, że sam nie wiem - stwierdziłem ze śmiechem - może na tych facetów, których wymyśliłaś, a może na siebie, - wyjaśniłem - ale na pewno nie na ciebie - dodałem spokojnie
- Skarbie, zazdrosny raczej nie, ale strasznie wściekły - odparłem

– Uwierz mi Tyler... Jesli wkurza cie myśl i wizja tego ze inny facet mógłby mnie dotknąć albo doprowadzić do orgazmu... to jestes zazdrosny.

- W takim razie, jeżeli taka jest wizja zazdrości - przerwałem na chwilę - To jestem o ciebie w cholerę zazdrosny - wymruczałem jej do ucha

— Wiem ze jestes...— powiedziałam i Przymknelam oczy.
— Jestes bardzo zazdrosny... Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie twoje oczy robia się wtedy dzikie..— dodałam.

- Dzikie? - spytałem - Czyli jakie? - powiedziałem przy jej uchu
- To dobrze że wiesz - dodałem

— Straszne...— powiedziałam cicho i zamknęłam oczy. Jego wargi dotykające mojego ucha i gorący oddech owiewajacy szyje... Dostalam gęsiej skorki z podniecenia. Przełknęlam głośno ślinę.

- Czyli dobrze wiesz, że lepiej nie doprowadzać mnie do tego stanu, - mruknąłem jej w szyję - ale dobrze też wiesz, że nic ci nie zrobię. - wyjaśniłem, przejeżdżając nosem po jej szyi
- Ewentualnie będę cię unikał jak ognia - stwierdziłem, wzruszając ramionami i opierając głowę o poduszkę