Wielka Sala

- Ja już mam kawę, więc podziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem.

juz juz -zasmiala sie i tulnęła ją-już robie-usmiechneła sie

- Dzięki - odsunęłam się lekko i uśmiechnęłam do dziewczyny promiennie.

zaczęła pleść pierwszą bransoletkę w kolorach domu nowopoznanej-pokaż rękę-wyciągnęła swoją w jej stronę

Wyciągnęłam dłoń przed siebie, było na niej jeszcze kilka siniaków, na co przygryzłam po prostu wargę i spojrzałam gdzieś indziej.

-co ci się stało?-uniosła brew i w tym czase zmierzyła obwód nadgarstka

- Na lataniu spadłam z miotły, totalnie straciłam nad nią panowanie - odpowiedziałam niepewnie.

-mhmm-odmierzyła dokładnie i zabrała muline kończąc bransoletkę-mam malutką rączkę-zachichotała

- Widzę - zaśmiałam się lekko i patrzyłam jak działa. - Od dawna tu jesteś? - zdecydowałam zacząć jakiś temat, poznać ją lepiej.

-mniej więcej od trzech dni-kontynuowała -a ty?-zainteresowała się

- Ja dołączyłam na krótko przed drugim semestrem w tamtym roku. Jak Ci się tu podoba? - zapytałam i oparłam brodę na rękach.

-jak na razie jest całkiem fajnie, ale niektórzy są troszkę irytujący-zachichotała i założyła dziewczynie bransoletkę-prosze bardzo

- Kto jest taki irytujący? - zmarszczyłam brwi i z wdzięcznością wzięłam bransoletkę. - Jeju! Świetna! - spojrzałam zachwycona na ozdobę.

-nie wiem -wzruszyła ramionkami-nie znam tej osoby-zaśmiała się-ale jej zachowanie irytowało-robi koleją-w tych samych kolorach ?

- Tak, dla niej się przeniosłam - uśmiechnęłam się i założyłam na nadgarstek bransoletkę.

-okej!-to zaczęła robić koleją-ma taką rączkę ja ty czy większą?-spojrzała na dziewczynę

- Nieco większą - odwzajemniłam spojrzenie, mimo jej początkowej niechęci była fajną osobą. Cieszyłam się, że zagadałam do niej.

-okej!-to zwiększyła nieco obwód i plecie-ciesz się ze podeszłaś i przepraszam za moją wcześniejszą niechęć-usmiechnela sie przepraszająco-po prostu nie jestem przyzwyczajona do tego że ludzie chcą ze mną rozmawiać

- Czemu ktoś miałby nie chcieć z Tobą rozmawiać? - zmarszczyłam brwi i usiadłam przodem do niej.

-jestem typem samotnika, a ludzie o tym wiedzą wiec się nie zbliżają -zaśmiaąłs ie

- Ale mimo to fajnie się z Tobą gada - uśmiechnęłam się szeroko.

-mi też sie miło rozmawia-odwzajemniła uśmiech-to dziwne ale jest naprawdę miło!-plecie

- To się cieszę - kiwnęłam głową i napiłam się łyka kawy.

-już kończę taka jest dobra?-uniosa brew i pokazała dzieło

- Tak, będzie świetna! - zawołałam radośnie. - Masz talent, serio.

-to proste, mogę cię nauczyć-zaśmiaął się koncząc kolejną bransoletkę

- Bardzo chętnie - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.

-okej to trzymaj-podała jej cztery kawałki muliny do łapki a sama zakonczyła bransoletkę i wzieła następne kawałki-gotowa?

- Tak - pokiwałam głową patrząc na jej dłonie.

Pięknie wyszła

Wszedłem do Wielkiej Sali. Szokujące, Nathan Collins jednak żyje. Spędził ostatni tydzień leżąc w łóżku kompletnie się opierdzielając. Nieźle. Skierowałem się do stołu Ślizgonów. Usiadłem w miejscu, gdzie nie było za wiele osób. Miałem ich wszystkich właściwie gdzieś. Rany, co się ze mną ostatnio dzieje? Nalałem sobie do kubka herbaty z cytryną i upiłem łyka.

Do sali wszedł Collins. Patrzyłam na niego przez chwile, przypominając sobie zdjęcie które pokazała mi dziewczyna z Huffu. Nie... To nonsens. Ehh.. Mogłoby wymyślić coś innego. Ukradkiem wyjelam różdżkę i sprawiłam że kubek z herbatą który odstawił na stół, przewrócił się i oblał chłopakowi spodnie. Po chwili dzbanek zrobił to samo. Schowalam różdżkę i udawałam ze to nie ja.

- Hej Nathan - przywitałam się z uśmiechem i od razu poderwałam się z miejsca wyciągając chusteczki. Podbiegłam do niego i zaczęłam pomagać wycierać mu spodnie, kątem oka zerknęłam na SooAh.

Uchwyciłam wzrok Puchonki. Uśmiechnęłam się do niej uroczo i pomachalam.

Szybko odwróciłam wzrok i wróciłam do pomagania chłopakowi.

Uśmiechnęłam się pod nosem i odchyliłam się na krześle, patrząc w sufit.

Słysząc Sophie uniosłem wzrok znad kubka. Widzę, że przy stole robótki. Zanim zdążyłem coś jej odpowiedzieć, zawartość mojego kubka oraz dzbanka wylała się na moje spodnie. Oczywiście była zdolna do tego tylko jedna osoba-Kwon-mruknąłem podnosząc się. Złapałem przy okazji za dzban wody. Sophie chyba nic się nie stało. Podszedłem do Koreanki i wylałem na nią zawartość dzbana unosząc lekko kąciki ust. Chce wojny? To ją ma.

- Eee... - wycofałam się powoli do tyłu i usiadłam z powrotem obok Skai. - Już jestem, wybacz - westchnęłam ciężko. - Więc co dalej? - zerknęłam to na nią to na bransoletki.

Usłyszałam że ktoś wypowiada moje nazwisko. Po chwili Collins wylał na mnie zawartość jednego z dzbanow z wodą. Całego papierosa mi zmoczyl... Rzuciłam niedopałek na stół po czym wyjelam różdżkę i osuszyłam się. -Cong Cong. -powiedziałam odpalajac kolejnego papierosa. Pies powalił Ślizgona na ziemię. Zeszłam z krzesła i ukucnelam obok nich. Wydmuchałam dym w twarz Collinsa.
-Powiedz gdzie.

-Co ci tak zależy?- prychnąłem patrząc na nią.

-Na czym? -zdziwiłam się.

Weszłam z hukiem do sali, w towarzystwie dwóch inferiusów. Ktoś zapyta, co się odwala? Cóż, to że James mianował mnie nadzorczynią porządku w szkole. - Co tu się wyprawia? - zapytałam i machnięciem różdżki zgasiłam papierosa dziewczyny, pies na kontakt wzrokowy ze mną zaskomlał i się odsunął gwałtownie.

-Nic takiego. -powiedziałam kiedy nauczycielka weszła do sali, pozbawiając mnie papierosa. Wstałam z kucek i spojrzałam na Collinsa. Cong Cong wsunął się pod moją rękę. Pogłaskałam psa, unosząc dłoń. -A co ma się dziać? Pani profesor.

Podniosłem się z podłogi i uśmiechnąłem się do profesorki-Nic się nie dzieje-powiedziałem poprawiając włosy.

- Mam nadzieję, ale na wszelki wypadek tu zostanę - mruknęłam i odwołałam inferiusy, ruszyłam w stronę stołu nauczycielskiego. Po drodze zatrzymałam się na chwilę przy Soo. - Przypominam, regulamin zabrania palenia - odezwałam się i kontynuowałam swoją drogą. Siadając przy stole nałożyłam sobie trochę mięsa z sałatką i nalałam sobie kieliszek wina.