Błonia Hogwartu

-Najwyraźniej ty jakiś masz. -również wyciągnęłam różdżkę i wstałam.

- Oooooooooooooooo - mruknęłam patrząc na zmianę na Kath i Alexa. Zaraz rzucą się sobie do gardeł.

- To Ty się rzucasz. - nagle usiadłem znowu, po co się przez nią denerwować..

- To Ty się rzucasz. - nagle usiadłem znowu, po co się przez nią denerwować..

-A ty jak zwykle tchórzysz. -zaśmiałam się szyderczo. -Wdałeś się w ojca.-powiedziałam siadając obok Chris i używając całej swojej mocy oraz kilku zaklęć niewerbalnych żeby otoczyć siebie i na wszelki wypadek Chris, błoną ochronną, przed wszelką magia.

Czytałem już w ciszy, jednak zapamiętałem to sobie.

- Ktoś tu coś mówił o Bellatriks Black, aktualnie Morgenstern? - zapytałem idąc w ich stronę, akurat przechadzałem się niedaleko, więc usłyszałem ich rozmowę. Dłonie trzymałem w kieszeniach.

- Tak, to moja matka. - spojrzałem na chłopaka, mój głos jest spokojny ale z nutą chłodu.

- Twoja matka? Nic nie wspominała, bym miał brata rodzonego lub przyrodniego - mruknąłem patrząc na niego bez wyrazu.

- Raczej przyrodniego. -przyjrzałem mu się dokładniej. Mam brata? Dziwne..

- Więc zapewne przed ślubem z moim ojcem Cię urodziła. Możliwe, że zanim go poznała - odpowiedziałem jak zwykle bez emocji. Cóż, gdy uważa się je za zbyteczne, bo jest coś ponad nimi takiego jak rozum, to ciężko je okazywać.

- Ciekawe.. Kto jest Twoim ojcem?

- Valentine Morgenstern senior - odpowiedziałem niechętnie. Nie lubiłem rozmawiania o sobie, ale widzę, że w tej sytuacji inaczej się nie zagra. - A Twój?

- Tom Marvolo Riddle, lub jak już wolisz.. "Lord Voldemort" -powiedziałem bez wzdrygania się.

- Bez wątpienia w takim razie brat przyrodni - mruknąłem i usiadłem na trawie.

Alexander Riddle - wyciągam do niego dłoń

- Valentine Morgenstern - uścisnąłem jego dłoń.

- Myślałem, że cała moja rodzina wyginęła.. Jak widać nie

- Dokładnie. A nie gadaliście przypadkiem czegoś też o rodzinie Blacków? - zerknąłem pytająco na białowłosą gryfonkę.

Podniosłam głowę i przysluchiwalam się rozmowie dwóch chłopaków.
-Owszem. Jestem Katherina Black. -powiedziałam.

- To tylko ja taka osamotniona? - zapytałam patrząc na każdego po kolei - Świetnie.

- Nasza kuzynka, braciszku..

- Jeju... Druga  z rodziny poznana przeze mnie i to całkiem przypadkiem - mruknąłem z lekkim rozbawieniem. - Tak, kuzynka. Cóż Chris, jak chcesz, możesz być moją przybraną siostrą - zaśmiałem się lekko. - Tak jak to, swojego czasu jak słyszałem, mieli Azazel i SooAh.

-Jaka kuzynka? Weź się Riddle. Wolałabym się już wyrzec rodziny niż przyznać się do naszego pokrewieństwa. -splunęłam na ziemię.

- Ciekawa propozycja, ale raczej nie skorzystam - zaśmiałam się.

- Zabij się, to nie będziemy kuzynostwem.

- Jak kto woli - wzruszyłem ramionami i się podniosłem. - Lecę coś zjeść, do później - odwróciłem się i ruszyłem w stronę zamku.
NP: Wielka Sala.

- Ja też idę, bo coś jej zrobię. - wstałem i udałem się śladami brata.

- Co za cwel - prychnęłam - Skąd biorą takich ludzi.

Zamknęłam oczy, zaciskajac dłoń na różdżce.
-Przysięgam. . Ze go zabije..

- Wiesz co? Ja sobie pójdę - powiedziałam - Muszę się jeszcze przejść.
Wstałam i ruszyłam dalej przez błonia. Potem poszłam do wielkiej sali.

Kiedy zostałam sama, rozejrzałam się po bloniach. Po chwili również wstałam i poszłam się przejść.

Ahh ale zimno burknełam do siebie ale trudno trzeba żyć to że mnie nie lubią to nic powiedziałam do siebie

po około 10 minutach zrobiło się strasznie zimno więc udałam się do wielkiej sali aby napić się kakałka Z/T (ws)

Gdy wyszedłem z zamku poczułem chłodne powietrze na twarzy. Mmhm, cudnie. Schowałem ręce do kieszeni i zacząłem chodzić. Tak po prostu. Bez jakiegokolwiek celu, chciałem zrobić coś innego niż wrócić do dormitorium i gnić w łóżku.

Znad jeziora, przeszłam na błonia. Grzebalam w paczce dopóki na kogoś nie wpadłam, odbijając się i lądując na ziemi. Uniosłam się na łokciach i spojrzałam na blond górę lodową.
-Mogłeś się najpierw przywitać. ..-powiedziałam. -O czym tak dumasz ze mnie nie zauważyłeś?

-Nic, co powinno cię interesować- odparłem wymijając rudowłosą-Przywitać się? Ah no narka-rzuciłem i szedłem dalej. Jeśli ktoś spodziewa się, że pomogę tamtej dziewczynie- to się myli.

-Jaki prostak... Przeprosiłbyś chociaż! -krzyknęłam za nim i rzuciłam w niego cukierkami. Niektóre utkwiły w jego włosach.

-Nie mam za co-prychnąłem i gdy chciałem poprawić włosy poczułem coś lepkiego. Ugh. Gdy wyrwałem owe coś co okazało cukierkiem, zacząłem szukać po głowie czy nie ma jeszcze jakiś-Bardzo kurwa zabawne-mruknąłem rzucając cukierki na trawę.

-Mnie bawi. - powiedziałam otrzepujac ciuchy z trawy.

-Mhm to fajnie-mruknąłem i zacząłem iść dalej. Nie za bardzo mnie interesowało kto to, ale z każdą chwilą coraz bardziej mnie irytowała.

-Gbur! -krzyknęłam machając różdżką. Przed nim pojawiła się kałuża błota w którą wpadł. -Trochę dystansu do siebie!

Nagle upadłem. Do błota. Wcześniej to go tutaj kurna nie było! Nathan, nie denerwuj się. Policz do trzech. Raz, zaraz kurwa eksploduję, dwa mam ochotę komuś przyjebać, trzy wciąż nie działa. Wyciągnąłem różdżkę i starłem z twarzy błoto aby cokolwiek widzieć. W sumie nie za bardzo się wysiliłem i również dostała błotem. Potem schowałem różdżkę i skierowałem się do zamku, bo jednak wolę gnić dalej w pokoju niż bawić się z tą rudą dziewczyną.

NP: Dormitorium Chłopaków (Slyth)

Wybuchnelam śmiechem i jednym machnieciem różdżki oczyscilam się. Ruszyłam w kierunku zamku.
Next: WS

Przyszłam na błonia. - Zatem, to są nasze błonia. Zazwyczaj tu przychodzimy gdy jest ciepło - uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na trawie.