Pokój spotkań

— Chyba rozumiesz dlaczego wtedy skłamałam...— powiedziałam cicho.
— Nie... to nie to..— odparlam i umilkłam na dłuższa chwile.
— Czy... Przez ten czas kiedy się nie widzieliśmy.... Spotykałes sie z kims?— zapytałam ostrożnie, czujac jak pocą mi się dłonie.
— To zabrzmiało jakbym pytała męża rano gdzie pil w nocy...— parsknelam wymuszonym śmiechem.

- W sumie nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak postąpiłaś - mruknąłem
- Odpowiadając na twoje pytanie - zacząłem - tak, przeleciałem cztery blondynki i dwie brunetki - dokończyłem
- A tak na serio to nie - powiedziałem krótko

— A ja ci nigdy nie powiem dlaczego. — odparlam. Na jego odpowiedz moje serce stanelo na sekundę. Poczułam jakby ktos ścisnął mnie od srodka i nie zamierzał puścić.
– Nie?— powiedziałam głosem ktory lekko zapiszczał tracąc ton.
— Nie spotkałeś się z nikim? Nie próbowałeś poderwać pewnej dziewczyny?— zapytałam starając się panować nad traceniem głośności.

- Nie, nie próbowałem - stwierdziłem - ale widząc twoją minę i niedawne komentarze, chyba powinienem sobie jakąś znaleźć - dodałem

Przytaknelam głowa, patrzac na swoje dłonie.
— Tak... Pewnie powinieneś...— powiedziałam cicho, przy okazji zastanawiając się co znowu za mine robię.
Gdy dłonie zaczely mi drżeć zacisnelam jedna dlon w pieść i schowałam ja w drugiej dłoni.

Popatrzyłem na nią, lustrując jej ciało
- Tylko o to ci chodziło? - zapytałem, zagłębiając się w kanapę
- Wcześniej ci zresztą o tym mówiłem - powtórzyłem

Pokręciłam głowa lekko.
— Gdyby to co powiedziałam w WS... Było prawda...— zaczelam, przełykając ślinę.
— Nie siedzielibyśmy tutaj razem prawda?

- A nie było to prawdą? - zapytałem
- Zależy jeszcze jakie słowa? - spytałem - To z twoimi komentarzami w moją stroną ?

— Chodzi o to ze zażartowalam ze cie kocham. — odparlam.
— Komentarze to jedynie Slizgonski charakterek..Sam chciałeś zebym była sobą..

- Siedzielibyśmy - mruknąłem - siedzielibyśmy tutaj, nawet gdyby to co mówiłaś okazało się, prawdą - dokończyłem
- Dobrze, że jesteś sobą, szkoda tylko, że moim kosztem - mruknąłem, rozglądając się po pokoju

— Przepraszam... Juz nie bede..— powiedziałam
— Masz racje. Troche się zapomniałam. Jestes starszy. Powinnam zachowywać się odrobine inaczej. — dodałam podnoszac na niego na chwile wzrok.

- Nie chodzi mi o to, zresztą nieważne - mruknąłem
- A to co mówiłaś było prawdą? - zapytałem, patrząc jej w oczy, które były nawet dla mnie zawiłe

Parsknelam śmiechem.
– Jasne ze nie. — odparlam i spuscilam wzrok na swoje dłonie.
— Tylko błagam.. Niech to nie bedzie Gryfonka. Ja rozumiem ze laska to laska... Ale nie Gryfonka

- A o co ci chodzi z tą Gryfonką? - spytałem, patrząc w jej włosy, gdyż nie mogłem spojrzeć w jej twarz, ponieważ się zasłoniła.
- Nie unikaj mojego wzroku - powiedziałem - bo te dwa palce... - uniosłem palec wskazujący i środkowy - nie ważne - dodałem, przypominając sobie nasze słowa w Wielkiej Sali, schowałem palce, wciskając dłonie do kieszeni

— No... Jak bedziesz szukał nowej dziewczyny...— odparlam logicznie.
Uniosłam w koncu wzrok.
— Te dwa palce co?— zapytałam ciekawa.

- Raczej wtedy będziemy już dorośli i nie będę jej pytał o dom - westchnąłem - wiesz bardziej zapytam o zarobki - mruknąłem
- Nic, już nieaktualne - stwierdziłem, uśmiechając się

Czyli po Hogwarcie nasze drogi się rozejdą... Znow ścisnęło mnie w srodku.
— No tak...— znow zasmialam się sztucznie, czujac jak piecze mnie czubek nosa.
— Powiedz. Jak zaczynasz to kończ

Westchnąłem głośno i wsadziłem obie dłonie do kieszeni.
- Tego nie zamierzam dokończyć - zaśmiałem się - ale dam ci podpowiedź - odparłem i wyjąłem z kieszeni jej majtki, trzymając je na palcu, następnie szybko chowając

— Nie potrzebuje podpowiedzi zeby się domyślać..— mruknelam.
— Po prostu chce to usłyszeć od ciebie. — powiedziałam zdejmując noge z kolana i zamieniając je by teraz założyć lewa na prawa.

- Nie usłyszysz - odparłem, puszczając jej oczko
- Dobrze, że wiesz, ale jak tak się zastanawiam...to jednak tego nie zrobię - dodałem

— Czego nie zrobisz?— zapytałam. Chodziło info ze nie powie czy cos mnie ominęło?

Zaśmiałem się na jej odpowiedź
- Nie ważne, naprawdę, nieważne - mruknąłem
- Dlaczego tak ci zależało, żeby się mnie spytać o to czy jak mi powiesz, że mnie kochasz, czy nadal byśmy tu siedzieli? - zapytałem
- Poza tym już kilka razy powtarzałaś, że w kimś takim jak ja nie możesz się zakochać. Wbrew pozorom, mam dobrą pamięć - odparłem

— A nie wolno?— zapytałam unoszac brew.
— Owszem. I nadal to podtrzymuje. Przeciez cie nie kocham. — odparlam.

- Nie mówię, że nie wolno - westchnąłem
- Dlatego też, będę myślał, że gdy ponownie użyjesz tych słów, to nadal będzie żart, choć tak na prawdę nim nie będzie - mruknąłem, wpatrując się w nią

— Dlaczego miałabym ich użyć?— zapytałam.
— Chyba ci powiedziałam ze się w tobie nie zakocham!— podniosłam głos następnie chrzakajac.
— Moge do ciebie?— zapytałam juz spokojnie, wskazując na niego ruchem głowy.

- Czy ja ci kiedyś odmówiłem? - spytałem
- Chodź - uśmiechnąłem się do niej

– Naprawde mam ci odpowiedziec? Tak. Odmówiłeś. — poskarżyłam się podnoszac z fotela i idąc do niego. Odłożyłam się bokiem na jego kolanach i oparłam głowę na jego ramieniu, obejmując w pasie.

- Oprócz pieprzenia się - wymruczałem, kładąc dłoń na jej nagim udzie przy krawędzi sukienki
- Aż tak się stęskniłaś za moim dotykiem? - zapytałem

— Nigdy nie powiedziałam ze mam go za wiele. — powiedziałam. – Moze nie za samym dotykiem co bliskością. — dodałam
— Co ze mna jest nie tak? Ze ciagle masz ochotę szukac nowej...

- Powinnaś raczej zadać mi pytanie, które by brzmiało tak : Co jest ze mną nie tak, że nie szukasz nowej? - mruknąłem, pocierając nos o jej szyję

— No właśnie nie...— westchnęłam.
— No dobrze. Tyler. Co ze mna jest nie tak że nie szukasz nowej?

- W takim razie odpowiem ci na oba... - zacząłem - nie wiem, Rian, naprawdę nie wiem dlaczego tak jest - odparłem - takiej sytuacji jak z Tobą nigdy nie miałem - mruknąłem - Może po prostu za bardzo mnie podniecasz? Sam nie wiem czy to akurat to...Wiem za to jedno - powiedziałem - ale wolę tego nie mówić, bo zaraz powiesz, że cię nie szanuje, wyzywam od dziwek...wolę nie kończyć - westchnąłem - Po prostu jesteś inna

— Nie powiem. — podniosłam głowę by na niego spojrzeć.
— Obiecuje. Powiedz. — poprosiłam, kładąc mu dlon na piersi.
— I... Myślisz ze chodzi tu tylko o podniecenie?

- Chodzi mi o to...-próbowałem zebrać to w zdanie, które by ładnie to opisywało, więc długo mi to zajęło - Robisz co chcesz, mi także pozwalasz to robić, dodatkowo, gdy robię to - wsunąłem dłoń pod jej sukienkę - nie zaczynasz piszczeć, jakbym cię oblał lodowatą wodą i nie mówisz mi, że tak nie powinno się robić, tylko jęczysz z rozkoszy - stwierdziłem wyciągając dłoń i umieszczając ją na jej udzie, patrząc jej w oczy.
- Dlatego zazwyczaj miałem więcej niż jedną dziewczynę - odparłem
- I nie nie chodzi tu tylko o podniecenie - westchnąłem, nie będąc pewien czy dobrze zrobiłem, mówiąc jej o tym.

Patrzyłam mu w oczy gdy mowil. Czujac jego dlon miedzy swoimi udami, zrobiło mi się goraco.
— No nie... To by było głupie. Teraz piszczeć bo "o moj Boże dotknal mnie pod kieca" a w nocy rozkładać przed toba nogi i dać się posuwać... glupota. — odparlam.
Odpowiedź na moje pytanie troche mnie zaskoczyła.
— N-Naprawde? A... Wiesz o co chodzi?

Odetchnąłem z ulgą, gdy przyjęła to zdanie bez dwuznaczności, której chciałem uniknąć. Problem w tym, że dziewczyny za dużo analizują.
- Też uważam, że to głupota - stwierdziłem - ale co mogłem na to poradzić
Popatrzyłem na nią, uśmiechając się
- Nie, nie wiem, a może ty masz jakieś przypuszczenia? - spytałem

— Nie. — pokręciłam głowa. — Nie w twoim przypadku. — dodałam i znow się w niego wtulilam.
— Mozesz głaskać mnie po plecach? Lubie to...

- Jeżeli zaśniesz to nie wiem co ci zrobię - mruknąłem, zaczynając gładzic ją po plecach
- Rozumiem, że mój przypadek jest nieznany - zaśmiałem się cicho

— Nic mi nie zrobisz... Znając ciebie to bedziesz dalej mnie głaskać, patrzac sie na mnie jak śpie. — odparlam.
— Dokładnie. Naukowcy jeszcze go nie opracowało.

- Nie - zaprzeczyłem - wtedy cię obudzę dość gwałtownie - zaśmiałem się, mając idealny plan
- Może kiedyś im się uda, opracować mój przypadek - zaśmiałem się

—Nie rób tego... Lubie spac przy tobie...— powiedziałam.
— Mysle ze juz się poddali...— zamknęłam oczy oddychając głęboko.

- No nie zasypiaj - jęknąłem
- Mieliśmy wyjść na dwór i coś porobić - dodałem z wyrzutem
- Chciałem skorzystać z tego, że jesteś prawie naga - mruknąłem i zsunąłem wolną ręką ramionko jej sukienki

— Tam są robaki... a ja nie mam majtek. — mruknelam cicho.
— Co robisz?— zapytałam gdy zsunął mi ramiączko. Poprawiłam je szybko. — Prosze.
, nie. Nie mam bielizny wiec bedzie niezbyt miło..

- Czyli nigdzie nie wychodzimy? - spytałem
- Będziesz spać, a ja mam się nudzić? - zapytałem
- Zresztą niedawno wstaliśmy - mruknąłem niezadowolony

— TY wstałeś... JA Zostałam chamsko obudzona..— powiedziałam przeciągając się na nim z cichym jękiem. — To co chcesz robic?