Pokój spotkań

- Lubisz się nade mną znęcać, co? Lubisz patrzeć jaki Twój dotyk jest uzależniający i przede wszystkim podniecający co? - wymruczałam, widząc jak na skórze pojawia się gęsia skórka.

- Dokładnie. Przejrzałaś mnie - odmruczałem i przygryzłem jej ucho, wykorzystując wiedzę, jak wrażliwe jest to miejsce u ludzi i jak potrafi oddziałać na doznania.

Uniosłam ramiona w geście wrażliwości w tym miejscu. Doprowadzał mnie tym do samego szczytu podniecenia. Delikatnie się podniosłam i odkrywając bluzkę w miejscu obojczyka, zassałam jego skórę. Pozostawiłam na nim arcydzieło, po którym końcowo przejechałam językiem.

Zamruczałem jedynie zadowolony. - Skoro na tamto się podnieciłaś, to jak zareagujesz na to? - zapytałem i zacząłem lekko masować rękami jej piersi.

- Ughh. - westchnęłam - Nienawidzę Cię jednak. - wymamrotałam i przegryzłam tym razem swoją wargę.

- Też Cię kocham - odpowiedziałem rozbawiony i wziąłem ręce od jej piersi. Nachyliłem się i ją pocałowałem, tylko po to, by po chwili sam przygryźć jej wargę.

- Pfff. - przerwałam pocałunek, zostawiając go ze znacznym niedosytem.
Ułożyłam się plackiem na kanapie, nie zważając na to, że ktoś jest na tej sofie ze mną.

Położyłem się obok niej i zamknąłem oczy. - Już Ci się chce spać? - zapytałem. Otworzyłem oczy i oparłem się na ręce patrząc na nią, miała odsłonięty obojczyk, po którym zacząłem zataczać kółka palcem.

- Nie, nie. Kozystam z ostatniej dawki narkotyku, który zapach został zapamiętany przez moje nozdrza. Albo po prostu masz tak mocne perfumy, że czuję je non stop. - zaciągnęłam się głośno

- Stawiam na to drugie, narkomanko - odpowiedziałem rozbawiony jej nowym nałogiem, nie przestając robić kółek na jej skórze.

- Narkomanka, może być. - przysunęłam się bliżej - Palisz lub paliłeś kiedyś?

- Paliłem. I gdyby nie regulamin, to wciąż bym palił - odpowiedziałem z niezadowoleniem. - Ciężko było się powstrzymać, ale no cóż.

- Gdzie Ty byłeś przez całe moje życie? - próbowałam spojrzeć mu w oczy.

- Nie mam pojęcia - odpowiedziałem. - Za tydzień podobno jest wycieczka, czas się urżnąć. Tylko problem będzie żeby od Diany dostać eliksir na kaca...

- Co to za wycieczka? - zapytałam zaciekawiona planem na ciekawe spędzenie czasu na niej.

- Hogsmeade albo Londyn, wolałbym to drugie. Fajną obsługę mają w jednym, ew. do tego ze striptizem też bym poszedł... Fajne laski tam mieli - powiedziałem zastanawiając się, jak wygląda zazdrosna Annabelle.

- A męski striptiz też tam gdzieś jest? - odgryzłam mu się, poprawiając włosy i delikatnie je roztrzepując.

- Pffff... Dobra, ograłaś mnie - odpowiedziałem śmiejąc się i się położyłem wygodnie.

- Ale to jest czy nie? - naprawdę byłam ciekawa, zawadiacko się uśmiechnęłam.

- No jest. Ale pójdziemy do zwykłego klubu - odpowiedziałem bawiąc się kosmykiem jej włosów.

- Bardzo chętnie. Dawno nie łamałam zasad... A nie, jednak złamałam ostatnio. - zaśmiałam się, gdy wspomnienia z naszego upojnego stosunku powróciły do mnie jak uderzenie piorunem. - Ale napiłabym się, wiesz.

- Będzie czas i na picie - powiedziałem i krótko ją pocałowałem.

- A na co jeszcze będzie czas? - zmieniłam całkowicie swój głos, na ten raczej z bardziej kuszących.

- Na co tylko zechcesz - odpowiedziałem nie będąc jej dłużny, pod względem tonu głosu.

- Powiadasz, że na co tylko zechcę? - położyłam się na brzuchu, podciągając się na łokciach.

- Oczywiście - położyłem się na boku, głowę opierając o rękę i wpatrując się w nią przenikliwie.

Zamruczyłam jak kot, badając wzrok Azazela. Zostawiłam na jego ustach krótki pocałunek. Nie mogłam się im po prostu oprzeć...

Wpatrywałem się w nią wciąż, głaszcząc ją po policzku. - Moja kocico - zamruczałem seksownie mrużąc oczy.

- Podniecasz mnie. - stwierdziłam, patrząc się mu prosto w oczy.

- Wiem, dlatego zawsze tak robię - odpowiedziałem nie przerywając wnikliwego kontaktu wzrokowego. Kciukiem otarłem jej niesamowicie kuszące usta.

Delikatnie złapałam jego kciuk zębami, po chwili puszczając i pozwalając mu kontynuować.
- Lubię Cię gryźć. - podsumowałam.

- A ja Tobie przygryzać wargę - odpowiedziałem. Nachyliłem się i ustami przejechałem od obojczyka Ann aż do brody przez szyję.

Cicho jęknęłam, gdy usta Azazela znalazły się na mojej szyi. Było to zdecydowanie jedne z najwrażliwszych miejsc w moim ciele. Ułatwiając mu robotę, odwróciłam się na plecy, wplątując palce w jego kosmyki.

Zjechałem niżej, po mostku do jej dekoltu, przejeżdżając językiem po tej części piersi, która była odsłonięta.

- Kiedyś przez Ciebie oszaleję... - przed wypowiedzeniem tych słów, ponownie jęknęłam, tym razem niekontrolowanie.

Uśmiechnąłem się jedynie i wsunąłem język między piersi, pieszcząc ją. Dłonią złapałem jej dłoń, tak jak nad jeziorem i potarłem palcem jej wnętrze.

Wstałam na sztywne nogi, nie czekając nawet na chłopaka.
- No przecież to już podchodzi pod kodeks karalny. - powiedziała osoba, dla której praktycznie on nie istniał - Naprawdę zawsze, całkiem przypadkiem musi pani akurat sprawdzić co robimy i gdzie jesteśmy? - wyrzucałam z siebie słowa ze stoickim spokojem - Ja wiem co było między panią a Azazelem... - zacisnęłam ręce, ponownie wbijając paznokcie, z których tylko sączyła się krew - Ale nie wiem, ile można chować taki uraz. Złamane serce i te sprawy, rozumiem, ale... Trzeba znać umiar, a jako nauczycielka, powinna być pani świeckim przykładem dobrego zachowania, a nie ewentualnej zazdrości czy innych. - skończyłam swój monolog, krew zaczęła kapać na moje buty, więc szybko dałam je za siebie.

Zjeżyło mnie gdy powiedziała, że wie. Zacisnąłem znów w wąską linię, stanąłem obok Ann i położyłem jej rękę na ramieniu, dając znać, że sam to załatwię. - Mogę z Panią profesor zamienić kilka słów na osobności?

Byłam chwilę od popadnięcia w histerię. Wybiegłam z pomieszczenia, mijając ją w drzwiach, ignorując wcześniejsze wezwanie do dyrektorki.

NP: Prawdopodobnie dormitorium Ann.

- Pakować się? Nie możemy zostać wyrzuceni. Teraz nie uprawialiśmy seksu, nie złamaliśmy regulaminu - odpowiedziałem jej, patrząc na nią przenikliwie. Nie poznawałem jej teraz.

- Chyba kpisz - odpowiedziałem podnosząc głos, podszedłem do niej. - Zrób mi co zechcesz, ale zostaw Annabelle i Isobel w spokoju.

NP: gdzieś z Ann.