Biblioteka Hogwartu

- Is nic ci nie zrobi - powiedziałam - Pewnie nadal ma uraz do Aza po tym, co zrobił, więc prędzej zabije jego jak się dowie.

-Wątpię...ukryje się gdzieś w szkole lepiej...albo gdzieś...w lesie....tam gdzie nie wolno...-Mamrotała pod nosem.

- W żadnym lesie - powiedziałam - Jeszcze cię tam coś zaatakuje. Trzymaj się mnie, przy mnie Is nic ci nie zrobi.

-Honto? -Zapytała. Chris senpai, nawet mogę zapomnieć twój kaprys ostatni.... nie, nie mogę, ale przymknę oko na to..-Powiedziała cicho.

- Ho ... co? - zaśmiałam się - Nie ogarniam japońskiego. I nie wiem o jaki kaprys ci chodzi.

Przykleiła się do Chris.
- W razie czego będę spierniczać na miotle. - Mruknęła.

- Naucz się Zwodu Wrońskiego, to będzie ci łatwiej uciec - zaśmiałam się.

Kiwnęła głową.
-Oby coś to dało.

- Możesz tym skutecznie kogoś ominąć, a przy odrobinie szczęścia nawet nieźle poturbować - zaśmiałam się.

-To lecę na błonie, ale tam może mnie ktoś dopaść. W razie czego ucieknę...mam nadzieję. - Powiedziała. Wsiadła na miotłę i wyleciała w stronę błoni.

NP: błonia

Przysunęłam się do stołu i wróciłam do robienia notatek.

- Jeszcze tylko kilka stron - mruknęłam przepisując wiadomości o Japońskiej drużynie Quidditcha
Moje oczy się kleiły, byłam bardzo zmęczona ciągłym pisaniem. Po krótkiej chwili moja głowa dosyć mocno uderzyła w stół. Głośno jęknęłam z bólu i w mgnieniu oka zasnęłam.

Obudziłam się lekko obolała. Na prawdę spędziłam tu całą noc? Na środku czoła zrobił mi się wielki siniak, ltóry okropnie bolał. Wzięłam swoje notatki i książkę, a resztę rzeczy odłożyłam na półki.

NP Wielka Sala

Nikogo nie zastałam w bibliotece. Usiadłam przy stole i wyjęłam rysunek Azazela, który kolorowałam ołówkiem.

Po jakimś czasie znudziło mi się siedzenie w bibliotece i poszłam na wieżę. W sumie powinnam się bardziej poznać z krukonką.

Postanowiłam się przejść. Trzymając swój szkicownik weszłam do mojego chyba ulubionego miejsca w Hogwarcie, czyli w bibliotece. Nie było nikogo, co z jednej strony mnie zasmuciło, a z drugiej ucieszyło. Podeszłam do jednego z regałów i zaczęłam przeglądać książki, a skoro byłam sama to szkicownik położyłam na podłodze. Dopiero gdy się schyliłam zauważyłam, że moje włosy, są rozpuszczone. Pech chciał, że nie miałam żadnej gumki do związania ich.

Weszłam cicho, nie mając co robić. Książka którą czytałam w pokoju wspólnym była nudna. Ale czy w takim razie tutaj nie będzie czegoś dobrego? Wciąż dusiłam w sobie gniew na siebie, a na twarzy można było zauważyć, że wcześniej spłynęła jedna łza. Przejrzałam regał, nie zauważając nawet Sam. Mimo wszystko robiłam trochę hałasu szukając książki.

Słysząc jakiś hałas omal nie upuściłam książki, którą miałam w rękach. Zainteresowała mnie jedna książka z wyższego regału. Uniosłam się na palcach i starałam się sięgnąć po księgę.

Zauważyłam Sam, podeszłam i podałam jej księgę, jako, że byłam wysoka. Odwróciłam wzrok w bok, było mi przykro za tamto. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam czytać książkę, którą wybrałam.

-Dziękuję- szepnęłam po czym usiadłam na podłodze, bo tak jest najwygodniej i otworzyłam książkę, której nie mogłam sięgnąć. Nie chciałam się dosiadać do Letycji, bo mogłabym jej przeszkadzać w czytaniu, czy co w tym momencie dziewczyna robi. Założyłam kosmyki, które mi przeszkadzały za ucho i zaczęłam czytać, jak się okazało o magicznych stworzeniach.

Nie mogłam czytać, to co się stało nie dawało mi spokoju. Z hukiem zamknęłam książkę zaciskając zęby, spojrzałam w okno.

Lektura jak się okazało była na tyle interesująca, że to co mnie otaczało przestało być isotne, a ja wpatrywałam się w cudne obrazy magicznych zwierząt i czytałam o nich i miałam wrażenie jakby były przede mną.

Zacisnęłam rękę na kancie stołu, nie wiedziałam co z tym robić. Nigdy jeszcze nie byłam w takiej sytuacji, hamowałam łzy.

Otworzyłam szkicownik i zaczęłam szukać kartki. Znalazłam dość pogniecioną, ale czystą. Zaczęłam zapisywać na niej notatki o magicznych istotach.

Znalazłam jakąś inną czystą kartkę, rzadko to robiłam, niby umiałam rysować, ale nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Zaczęłam rysować.

Po jakimś czasie zapisałam kartkę i odłożyłam ją na podłogę. Przyda mi się jak znajdę inne ciekawe rzeczy w tej książce. Po chwili ponownie zagłębiłam się w lekturze.

Weszła do biblioteki, nawet nie zdawała sobie sprawy, że tu właśnie szła. Rozejrzała się i postawiła miotłę przy ścianie. Mięśnie i kości jeszcze trochę bolały, ale przynajmniej nie miała nic w gipsie.
- Yo-Odparła i usiadła.

-Cześć Rina- powiedziałam cicho i czytałam dalej.

Zerknęła co czyta Sam, potem zajrzała do rysunku Letycji. Nie chciała przeszkadzać w lekturze, więc usiadła i położyła się na ławce.

Odłożyłam książkę na półkę, do której sięgnęłam i zabrałam swoje rzeczy po czym wyszłam z biblioteki.

Skończyłam rysować, z bólem spojrzałam na wychodzącą Sam. - Ohayo, Rina - powiedziałam do nowo przybyłej puchonki. Westchnęłam walcząc ze swoim bólem.

-Co tam rysłaś? - Zapytała.
Spojrzała na nią i potem na kartkę na której rysowała.

Pokazałam jej kartkę z aniołem ze złamanymi skrzydłami, adekwatnie do mojego nastroju. - Takie tam bzdury, nie rysuję często. Jest chyba zaraz lekcja, prawda?

-Uhm, eliksiry, rysne lepszy. - Zaśmiała się.
-Dobra, czas iść na lekcję. - Powiedziała, po czym wstała i wzięła miotłę. Idziesz? -Zapytała i wyszła z biblioteki.

NP: Klasa eliksirów

- Pewnie - odpowiedziałam jej i poszłam za Azjatką.
NP: Klasa Eliksirów

Postanowiłem pochodzić po Hogwarcie. Natrafiłem na bibliotekę. W sumie nie wiedziałem, że takowa tu jest. No w końcu jeśli cały czas spędzałem z nią...Dobra nieważne Carl ogarnij się. Wziąłem książkę o zielarstwie i usiadłem przy stole i zacząłem czytać.

Weszłam cicho do biblioteki i poszłam w najgłębsze zakamarki regałów. Chciałam poczytać żeby trochę rozproszyć swoje myśli. Chciałam w końcu wziąć się za "Historie Hogwartu" która dzięki moim umiejętnościom których nie powstydzilby się niejeden szpieg czy agent, spadła najpierw na moja stopę a następne na podłogę robiąc hałas którego chciałam uniknąć. Moje głośne "kurwa mać" wcale w tym nie pomogło. Pomasowałam nogę po czym postawiłam ja na ziemi, mając nadzieję że zaraz przejdzie. Spojrzałam z nienawiścią na księgę podnosząc ja i zdmuchujac z niej kurz. Widzę jest rozchwytywana... Położyłam ja na ławce i usiadłam na krześle otwierajac na pierwszej stronie i skupiając się na lekturze.

Weszła do biblioteki, gubiąc Is. Ale wiedziała, że to nawet lepiej. W bibliotece panowała cisza. Przysiadła do ławki i wyjęła szkicownik.

Była pochłonięta rysowaniem, do tego stopnie, że zapomniała o lekcji. Spakowała szybko szkicownik i wstała od ławki. Chwilę później już jej nie było w bibliotece.

NP: Zielarstwo

Po jakimś czasie zorientowałam się że od jakiegoś czasu powinnam być na zielarstwie wypozyczylam "Historie Hogwartu" i wyszlam, kierując się do cieplarni.

Weszłam do biblioteki, zachwycając się ilością książek. To nic w porównaniu do mojej kolekcji, liczącej tylko dwadzieścia trzy stargane kartki papieru, oprawione w poniszczoną oprawę. Zagłębiłam się w regały, szukając odpowiedniej powieści na mój poranny rozum.
- Mi, mi, mito... - penetrowałam wśród półek, wspomagając sobie szukanie - Mitologia współczesna, zachodnia, wschodnia... Emmm. - trudny wybór ogarnął moją wrzech małą głowę - Mitologia - rzeczy magiczne bogini Hekate - wyciągnęłam księgę, mało nie popadając w wir kichania, otrzepałam ją z kurzu i usadowiłam powoli na stole.
Przewróciłam grubą okładkę, której zdążyłam się dokładnie przyjrzeć, zagłębiając się w rozdziały lektury i napawając się wiedzą o bogini magii.

Znalezienie biblioteki było dla mnie dość problematyczne. Po spytaniu kilku obrazów i jednej dziewczyny odnalazłem bibliotekę. Od razu gdy wszedłem poczułem jak kręci mi się w nosie od tego zapachu. Podszedłem do jednego z regałów i zacząłem szukać książek o quidditchu. Chcę to ogarnąć. Sięgnąłem jedną grubszą od reszty i usiadłem na podłodze, otwierając to źródło wiedzy. Zacząłem czytać.

Zwróciłam uwagę na otwierające się drzwi i nieznanego mi chłopaka, który szperał wśród regałów o najpopularniejszym sporcie magicznym. Lustrowałam go wzrokiem, póki nie zniknął za półkami, a ja nie wróciłam ponownie do lektury.

Wszedłem cicho do biblioteki i zauważyłem Annabelle. Naszedł mnie pewien pomysł, ukradkiem zniknąłem za regałem, wątpiłem że mnie zauważy, nie mogła nawet. Wyjąłem różdżkę, zdecydowałem się zrobić coś, w czym radzę sobie najlepiej. Kilka zaklęć i biblioteka zmieniła się w przemoczoną i przeciekającą lekko piwnicę statku, a za dziewczyną stał Davy Johnes z piratów z Karaibów. Oczywiście była to iluzja, ale tak jak zawsze w moim wykonaniu, wyjątkowo realistyczna.

Weszłam do biblioteki z myślą, że może ktoś odniósł moją ukochaną książkę, którą porzuciłam w pokoju spotkań. W zamian za nią znalazłam Azazela, tą laskę z Gryffindoru i Charliego. Podeszłam do tego ostatniego i usiadłam obok.
- Dzień doberek - powiedziałam - Jak tam?