Dormitorium Chłopców 1

Uśmiechnelam się gdy dziabnął mi warzywko.
— Też... Ale nie głownie...— powiedziałam pewnie.
— Tylko ze... gdybym dała ci celibat na jakis czas to juz byś się nie pokazał... pokręcone to...

- Skąd wiesz czy bym się nie pokazał? - zapytałem - Powiem ci tylko że jesteś w błędzie, a ja - wstałem i obszedłem stół siadając za nią - już mam ochotę - zaśmiałem się przy jej uchu.

— No bo jestes takim typem...— powiedziałam niepewnie.
Patrzyłam na niego gdy obchodził stol by następnie znaleźć się za mna.
Spojrzałam w bok slyszac jego słowa.
— Znowu? Chcesz mnie wykończyć?

- Nie - zaśmiałem się - jednak jestem tylko facetem - mówiąc to, położyłem dłoń na jej udzie i podjechałem nią do góry, zaczepiając palcem o skrawek jej bielizny - A to bym zdjął - mruknąłem i odsunąłem się od niej, siadając obok i sięgając po pierwszą lepszą rzecz.

— Oj biedny facet— zasmialam się, patrzac jak jego duża i, w porównaniu do mnie, opalona dlon wędruje po moim udzie.
— To sobie zdejmij. Mi w tym dobrze. — pokazałam mu jezyk gdy usiadł obok.

- W sumie racja - mruknąłem i ponownie zaczepiłem palec o jej bieliznę - zdejmę ją sobie - stwierdziłem i naciągnąłem lekko skrawek materiału, następnie go puszczając i uśmiechając się przebiegle do dziewczyny.

— ZBOK. Mowilam...– uśmiechnelam sie.
— O Twojej mowilam. Własna zdejmij. A nie moja. Ja mam spódniczkę. Muszę mieć majteczki..

- Nie musisz, ważne że masz spódniczkę - stwierdziłem, popijając sokiem z dyni, przekąske.

Uniosłam brew.
— Nieprawda. — zaprzeczyłam.
— Jak mam spódniczkę to majteczki tez muszę mieć. I kropka.

- Niech ci będzie - zaśmiałem się, biorąc kolejną porcję jedzenia.

— I znowu mam racje... to zadziwiające jak świetna w tym jestem... Zwarzajac na to ze nie posiadam mózgu...— powiedziałam sięgając po ulubiona cynamonowa bułeczkę. Pocałowałam ja krótko z czułością i odgryzlam kawałek, odsuwając włosy z twarzy.

- Może dlatego, że kierujesz się sercem, którego ja nie mam - odparłem i napisem się soku.
- No widzisz, a nie mialabyś racji, gdybyś teraz wsiadała na miotłę - stwierdziłem, nawiązując do jej próby samobójczej.

— Moze dlatego. I pewnie dlatego to ja zostałam Twoja nałożnicą ktora jest godna by spac w Twym łożu...— powiedziałam.
— Moze i nie... a moze i tak...

- Nałożnica? - spytałem, unosząc brew i patrząc na brunetkę. Wymyślała coraz to nowe określenia, które zaczęły mnie bawić.
- Nie bądź taka pewna, że jesteś godna, spać w moim łóżku - usmiechnąłem się łobuzersko

— Jestem. I bede pewna. — posłałam mu całusa w powietrzu.
— I bede w nim spac. CIĄGLE.

- No raczej nie - mruknąłem - to moje łóżko ja w nim śpię - dodałem uśmiechając się

— Raczej tak. — powiedziałam.
— Jestem mała na tyle ze zmieścimy się razem. — dodałam.
— Nie marudź.

- No to tym bardziej, jak jesteś mała, będziesz spała na kanapie - powiedziałem
- I nie marudzę, bo marudą nie jestem - wytłumaczyłem
- Łóżko jest tylko dla mnie - dodałem

— Chcesz zebym spała na kanapie? I zeby mnie potem bolało wszystko zebym nie mogła się ruszyć...– zapytałam unoszac brew.
— Albo dobra... Bede spała na kanapie...— powiedziałam uśmiechając się jak diabeł.

- Śpij, śpij niech cię wszystko boli - mruknąłem - choć nie wiem od czego miałoby, skoro kanapa jest tak samo miękka ja łóżko - dodałem, uśmiechając się

— Dlatego że to kanapa. Jest mniejsza i ma inne ułożenie. Nie jest płaska i wygodna. — powiedziałam
— Ale w sumie dobrze. Lubie widzieć te furię z porzadania kiedy chcesz mnie poruchac ale nie mozesz..

- Heh, wytrzymam jeden dzień, ewentualnie jak to ty zawsze mówiłaś pójdę do innej - mówiąc to patrzyłem jej w oczy - a jak powiesz, że mam nigdzie nie iść to wtedy, będę miał gdzieś, co i jak cię boli, po prostu znaczne cię pieprzyć - odparyz uśmiechem
- No kanapa jest mała ty jesteś mała, więc idealnie - dodałem

— Wiec mowie Ci juz teraz ze nie bedzies chodził do innych. — powiedziałam nawet nie mrugając.
— Nie bedziesz miał tego gdzies bo jak mnie bedzie cos bolało a ty zaczniesz mnie pieprzyć to ja bede cierpieć. A tobie bedzie głupio. — dodałam. — Twoje lozko jest duże wiec się zmieścimy.

- Uwierz mi skarbie, nie będzie mi glupio - mruknąłem
- Moje łóżko jest duże, bo ja jestem duży i jest przeznaczone dla mnie, a ty masz swoje - stwierdziłem, przesuwając się do niej.

— Czyli chcesz mi powiedziec ze nie wolno mi do ciebie przychodzić?— zapytałam znow unoszac brew.
— No to bedziesz musiał mnie wywalić

- Nie no, możesz przychodzić kiedy zechcesz - mruknąłem - ale nie będziesz spać w moim łóżku - powtórzyłem
- Bez przesady, wywalać cię nie będę, wystarczy że cię odłożę do twojego pokoju - stwierdziłem szczęśliwy

Zgromiłam go wzrokiem i odsunęłam się w bok.
— Spierdalaj. — powiedziałam odkladajac kubek na stol. Idiota.
— Zryj te kanapki i umrzyj...— warknelam. Cieszy się niewiadomo z czego..

Nie wiedziałem, że aż tak zareaguje. Przysunąłem się do niej i położyłem na jej nogach
- Słońce nie ma się co denerwować - mruknąłem patrząc na nią z dołu

— Nie mow do mnie "słońce". — mruknelam nie patrzac nawet na niego.
—I masz racje. Lepiej bedzie jak zostane w swoim łóżeczku. Gdybym ruchala się z kims innym w twoim to byłoby bardzo... niewlasciwe.

- Ale nie możesz się z innymi ruchać - stwierdziłem, uśmiechając się do niej - jesteś moja - odparłem i zacząłem gładzić ją po nodze.

— A kto tak powiedział?— parsknelam śmiechem.
— Opieczątkowałeś mnie?— prychnelam.
— Jestem wolnym skrzatem

- Tak, naznaczyłem cię - stwierdziłem - Sama powiedziałaś, że do żadnego innego nie pójdziesz - mruknąłem
- A właśnie, że nie - powiedziałem, całując jej nogę - Nie jesteś wolnym skrzatem

— No wiec właśnie zmieniłam zdanie. — powiedziałam twardo.
— Nie naznaczyles bo nie jestem krowa i jestem wolnym skrzatem. Mam cie w dupie

- Nie, nie zmieniłaś zdania - mruknąłem
- Zaraz możesz mnie tam mieć - dodałem, głaszcząc jej udo

— Zmieniłam. Dzisiaj wieczorem zamierzam uprawiać dziki seks z facetem. — powiedziałam kładąc nacisk na ostatnie słowo.
— Spierdalaj. Marzyć sobie mozesz.

Jak chce niech idzie. Błagać nie będę. Wstałem z jej kolan i pokazałem na drzwi.
- Droga wolna - stwierdziłem bez emocji. Niech robi co chce, ale niech później nie oczekuje nie wiadomo czego ode mnie.

— Mam wyjsć?— prychnelam. Popatrzyłam na niego chwile i wstałam powoli.
— Czyli jednak mnie wywalasz. W porządku. Dobrze ze mam dobra pamięć. — dodałam obciągając spódniczkę i otrzepując z okruszkow.

- Rób co chcesz, mówię, że droga wolna - powtórzyłem
- Jak chcesz to możesz już teraz iść i " uprawiać dziki seks z facetem" - mruknąłem, patrząc na nią

— Strzeliłeś foszka, odsunąłes się, wskazałeś drzwi i kulturalnie jakby mnie wypraszasz. — powiedziałam wzruszając ramieniem.
— Nad jeziorem obiecałam sobie ze nie bede cie trzymać przy sobie na sile. Nie chcesz mnie - to nie. Nie jestes moim skrzatem, nic do mnie nie czujesz, nawet mnie pewnie nie lubisz.... wiec czemu mam znowu panicznie cie przy sobie trzymać. Nie to nie. Annyeong..— rzuciłam i ruszyłam do drzwi, omijając go.

- Nie strzeliłem focha - odparłem - chcesz iść pieprzyć się z innym, proszę cię bardzo, nie jestem nikim, kto może ci zakazać to robić - stwierdziłem
- Chcesz wyjść, wychodzisz, nie chcesz , zostajesz ...prosta sprawa - odpowiedziałem
- Masz racje nic do ciebie nie czuje, tak samo jak tu do mnie - wytłumaczyłem - Lubię cię, ale tak kolega - koleżanka, nic ponad to - dodałem

— Dobrze wiesz ze nie chce innego. — powiedziałam zatrzymując się z ręka na klamce.
— I nie chce wychodzić. Ale juz zabawa w kotka i myszkę mnie znudziła... Nawet nie wiem czy potrafie uwierzyć w to ze mnie lubisz.. Chyba nie. Bo zbyt szybko zmieniasz zdanie i równie dobrze za godzinę moge usłyszeć ze jestem nikim.

- Sama tak Rian powiedziałaś - odwrociłem się do niej - "Dzisiaj wieczorem zamierzam uprawiać dziki seks z facetem" - zacytowałem - Nie czytam w myślach, więc nie wiem czy to żart czy na serio,a widząc wtedy twój nastrój, każdy by stwierdził, że mówisz na serio - odparłem
- Lubię cię - powtórzyłem - możesz nie wierzyć, ale tak jest - zmierzwiłem swoje włosy
- Po prostu jak chcesz się pieprzyć z innym to ci nie zabronie, okej. Robisz co chcesz, z kim chcesz, to twoje ciało, a nie moje - dodałem

— Powiedziałam bo chciałam Cie wkurzyć. Jak zawsze. — powiedziałam patrzac na niego przez ramie.
— Dobrze wiesz ze zabronisz. Wystarczy jedno Twoje słowo. — dodałam.
— Ale co ja tam wiem...— powiedziałam i wyszłam z dormitorium trzaskając drzwiami.
Oparłam się o nie cicho i westchnęłam zamykajac oczy.
Wgląda na to ze spotaly się dwa dodatnie atomy... I ciagle sa wybuchy.... Zamknęłam oczy biorąc kolejny oddech

Wstałem i wyszedłem za nią, widząc ją opierającą się o ścianę, podszedłem i położyłem dłonie przy jej twarzy
- Nie wyszło ci wkurzenie mnie - powiedziałem spokojnie - jedyne co zrobiłaś to ponownie mnie obraziłaś, ale już dawno mam to gdzieś - stwierdziłem
- Już ci mówiłem nie będę ci mówił co masz robić, bo to twoje ciało i może lepiej jak będziesz z innym - odparłem i odsunąłem się od niej.

Otworzyłam oczy patrzac na niego gdy wyszedł.
— Lepiej jak bede z innym? Daje ci prawo do mojego ciała... Tobie jako jedynemu dałam do siebie pełne prawo... A ty mówisz ze ci na nim nie zalezy, bo tak wynika z twojej wypowiedzi, i odsyłasz mnie do innego... W porządku.