Pokój Wspólny

- A mi to wisi, chcę tylko skończyć tę szkołę i mieć spokój. - powiedziałem i wzruszyłem ramionami po czym spojrzałem w sufit. Westchnąłem ciężko i usiadłem na fotelu zamykając oczy, gdy poczułem dotyk nosa mojej szczurzycy uśmiechnąłem się i otworzyłem oczy biorąc stworzenie na ręce.
- Whitney moja ślicznotka - powiedziałem głaszcząc śnieżnobiałe futerko szczurzycy.

-Bardzo ładna szczurzyca-skomentowałam zerkając na szczurzycę. Usiadłam na kanapie i poprawiłam spódnicę. Wzięłam zeszyt i ponownie powtarzałam materiał.

- Nazywa się Whitney, towarzyszyła mi całe życie - powiedziałem i pogłaskałem stworzenie. Byłem do niej przywiązany, nie darowałbym sobie gdyby zginęła, nie dałbym sobie bez niej rady, byłem z nią związany bardziej niż powinienem, nieraz to Whitney poprawiała mi nastrój, jakby wyczuwała me emocje.
- Jaką mamy dziś lekcje? - zapytałem.

-Dzisiaj mamy zielarstwo-powiedziałam nie odrywając wzroku z notatek

- Oh okej - powiedziałem i skupiłem się na zabawianiu mojego zwierzęcia. Po chwili zamknąłem oczy lekko przysypiając. Whitney położyła się na moim ramieniu.

Uniosłam głowę i zauważyłam, że chłopak zasypia. No cóż, miłej drzemki mu życzę. Zauważyłam, że z rękawa szaty wyszedł Nels. Uśmiechnęłam się i zaczęłam go głaskać.

Drzemka miała być chwilowa, póki nie będzie trzeba iść na lekcje zielarstwa, miałem nadzieję że Sam mnie obudzi, a nie zostawi bym sam musiał iść do cieplarni.

- Ja idę na zielarstwo - poinformowałem resztę osób w pokoju i wstałem, kierując się do wyjścia. Miałem jeszcze trochę czasu, ale pokonanie schodów zawsze trochę zajmuje.
*next w cieplarni*

Wstałam i spojrzałam na śpiącego Krukona. Szturchnęłam go, ale się nie obudził. Jak go obudzić? Chyba wiem... Nachyliłam się nad nim i wtedy krzyknęłam-Wstawaj, mamy zielarstwo.-odsunęłam się od niego po czym skierowałam się ku wyjściu

Podskoczyłem i spojrzałem na nią z wyrzutem. Whitney spadła mi z ramienia i pisnęła, podniosłem ją i posadziłem ją tam z powrotem. Uczepiła się mojego ramienia, a ja wyszedłem za Sam.

Next w Cieplarni

Wróciłam do pokoju i usiadłam na kanapie. Przymknęłam oczy i przysnęłam

Weszłam do pokoju wspólnego który był pusty. Ahh...Szkoda, miałabym z kim porozmawiać. Usiadłam na kanapie i patrzyłam znudzona na przedmioty w tym pokoju.

- Hej, Samantho - lubiłem używać jej pełnego imienia. Przewiesiłem ręcznik przez szyję i dosiadłem się do niej. - Mało się tu ostatnio dzieje, co? - powiedziałem wskazując ręką pokój Krukonów.

-Cześć, Mortimerze-odparłam i popatrzałam na niego. Mój wzrok skupił się na policzku. Najwidoczniej poduszka odbiła mu wzór.-Racja. Mam wrażenie jakby akurat Ravenclaw był opuszczony-zażartowałam i uśmiechnęłam się

- Kujony tak mają - skwitowałem, bazując na opinii o naszym domu. - Chociaż ty chyba tez rysujesz, więc wygląda na to ze masz cos z artystki.

-To nic takiego. Głupie bazgroły, nie można mnie nazwać artystką.-odwróciłam wzrok i popatrzałam na wazon leżący na szafce, czując jak się rumienię.

Uśmiechnąłem się na widok jej rumieńców.
- Co zazwyczaj rysujesz? - zapytałem ciekawy. Lubiłem ludzi z zainteresowaniami, nie byli nudni.

-Często rysuję..Umh...Różnie bywa. Od prostych roślinek, po szkice zwierząt. Ale to nie jest nic wielkiego.-czułam się coraz bardziej zawstydzona. Rzadko ktokolwiek wypytywał się o moje zainteresowania.

- Fajnie - powiedziałem tylko, bo widziałem ze dziewczyna się wstydzi. Ułożyłem się wygodniej na kanapie, na wpół przymykając oczy. - Dzisiaj transmutacja? - zmieniłem temat.

-Szczerze to nie wiem-wzruszyłam ramionami i spojrzałam na zegar.-Jest trochę po siedemnastej, powinniśmy iść na jakąś lekcję, ale nie wiem, jaką-powiedziałam i poczułam jak kamień spada mi z serca, bo nie kontynuował pytanie o rysowanie. Wyprostowałam spódnicę i zerknęłam na krukona.-Więc, co robimy?

- Chyba są dwie opcje. Pofatygować się po plan albo zapytać kogoś, kto wygląda na zorientowanego. Ja z moimi "super" zdolnościami interpersonalnymi wybrałbym pewnie pierwszą z nich.

-Ewentualnie możemy nic nie robić-uśmiechnęłam się i poluzowałam krawat.

Weszłam do pokoju wspólnego i usiadłam na kanapie.

Weszłam powolnym krokiem do pokoju wspólnego. Usiadłam przy stole odkładając książki na bok. Otworzyłam zeszyt i zaczęłam powtarzać.

Westchnęłam ciężko. Czyli jednak Mort teraz nie ma czasu. Trudno się mówi. Skierowałam się do dormitorium dziewczyn, bo poczułam się śpiąca.

Zszedłem do pokoju rozmasowując zesztywniały kark i rozejrzałem się. Pusto. W sumie nic dziwnego, zrobiło się dość późno. Usiadłem koło kominka i siedziałem tak, gapiąc się w płomienie.

Postanowiłam pójść do pokoju wspólnego, bo gdzie mogłabym iść. Usiadłam na kanapie i zauważyłam przy kominku Morta. Nie odezwałam się. Oparłam brodę o poduszkę i wpatrywałam się w ogień.

Weszłam, była Sam i ten... Zapomniałam imienia. Zacisnęłam znów usta w linię, wzięłam jakąś książkę i usiadłam na kanapie, zaczęłam czytać. Była nudna, ale co mogłam robić lepszego?

Po dłuższym wpatrywaniu się w ogień zmęczenie dało mi się w znaki. Leżałam podkulona na boku i zasnęłam.

Spojrzałam na Sam, czułam jakby coś uwięzło mi w gardle. Jej reakcja pod prysznicem... Wzięłam oddech, wzięłam koc i ją przykryłam dokładnie. Sama się poczułam senna, więc zasnęłam obok. Objęłam ją nieświadomie przez sen.

Prawie zasnąłem w fotelu, jednak porę się ocknąłem i wstałem z miejsca. Uniosłem brwi na widok dwóch śpiących dziewczyn, jednak zdecydowałem się ich nie budzić. Poszedłem na górę wziąć prysznic i ułożyć się do snu.

Po jakimś czasie obudziłam się. Poczułam czyjeś ciepłe ręce. Delikatnie je odsunęłam i podniosłam się. Odwróciłam się i zobaczyłam, że była to Letycja. Czym prędzej wstałam z kanapy czując jak robi mi się duszno. Nie chciałam jej budzić. Wstałam i skierowałam się w stronę dormitorium aby się ubrać.

Wszedłem za San do pokoju wspólnego.
- Powinnaś się przebrać w coś suchego - powiedziałem. - Ja z resztą tez. Widzimy się rano? - zapytałem.

Pokiwałam głową i skierowałam się do swojego dormitorium. W połowie drogi zatrzymałam się i obróciłam patrząc na niego- I Mort. Dzięki-powiedziałam z uśmiechem i zniknęłam za drzwiami.

Uśmiechnąłem się pod nosem i poszedłem do dormitorium.
*następny w DCh*

Wszedłem do pokoju wspólnego.
Nikogo nie było, ruszyłem w stronę stołu by usiąść.
-Niedziela-powiedziałem sam do siebie.
Oprałem rękę o stół i zastanawiałem się co mam robić, skoro nawet nie można nam wystawić nosa poza teren zamku.

Stwierdziłam, że nie mam co robić. Weszłam do pokoju wspólnego. Zauważyłam Krukona, którego wcześniej widziałam na błoniach? Tak mi się zdaje. Usiadłam przy stole naprzeciw chłopakowi-Cześć- rzuciłam w jego stronę uśmiechając się lekko. Może tym razem nie ucieknie.

Podniosłem rękę i pomachałem-hej.
-niedziela co ? Spojrzałem na dziewczynę, którą widziałem już na lekcji latania.

Pokiwałam głową i oparłam się wygodniej. -Jestem Sam- powiedziałam po chwili patrząc w okno.

-Michael, ale to chyba już mówiłem-również spojrzałem na okno-miło mi cię poznać.
-ej co tu się dzieje?-Przekrzywiłem głowę-Kto zabronił wychodzić z zamku?

-Mi również- odpowiedziałam i westchnęłam- Nie mam pojęcia, dlaczego- powiedziałam wzruszając ramionami.

Westchnąłem-co tu można robić?
Spojrzałem na dziewczynę z nadzieją.

Wpatrywałam się dalej w okno pogrążona w myślach. Niespecjalnie zwracałam uwagę na Michaela.

-Zasnęła?
Podszedłem do niej i pstryknąłem palcami.
-Coś się stało?

Zamrugałam kilkakrotnie i spojrzałam na niego- Mhm, wszystko jest okej- powiedziałam